nisza_E - 2014-03-26 13:18:30

Przed chwilą trafiłam na taką opinię:

"Nie uważam również, aby prawdziwy masochista w jakimkolwiek momencie powiedział "stop" - zwłaszcza, jeśli jest osobą w pełni uległą. W PEŁNI.".

Chyba kawałek mi do masochistki, ale jest bardzo ciekawa waszej opinii o tej wypowiedzi. Zgadzacie się?

P.S. Ponieważ jest to cytat, wklejam również źródło: http://www.e-mlodzi.com/bdsm-vt8076,45.htm

chococarmel - 2014-03-26 16:45:41

Właśnie mnie też bardzo to interesuje, czy masochiści posiadają jakąś granicę. Przecież skoro ból podnieca ich to niewyobrażalnego stanu, to czy mają w tym kierunku jakieś zahamowania ?

nisza_E - 2014-03-27 16:50:25

Myślę, że tak. Bo przecież nikt nie chce zginąć, a w sumie do tego to prowadzi, nie? Ciekawa też jestem, czy istnieje granica tego co jest przyjemne. Tzn czy jakikolwiek ból dla prawdziwego masochisty może być nieprzyjemny.

Lindsey - 2014-03-30 14:00:50

moim zdaniem, mają takie granice- ale bardzo dalekie.

Tyle że z tego co wiem, to również są rodzaje bólu których masochista nie lubi tzn.który jest dla niego bardzo raniący.
Tylko u każdego to jest inaczej.

chococarmel - 2014-03-30 22:44:47

No tak, masochiści tak samo jak każdy człowiek z osobna są różni. Na jednych bardziej działa dany ból wykonywany akurat na tej części ciała, bądź odpowiednim narzędziem, a inni będą podnieceni kompletnie odmienną czynnością. Jednak jęzeli ktoś mówi o sobie ''prawdziwy masochista'' to znaczy to dla niego, że potrafi znieść wszystko ? Podnieca go ból w różnym stopniu, ale każdy sprawia mu przyjemność ? Ja właśnie nie wiem, jak to jest z tymi ich granicami, czy w ogóle istnieją jakieś. I czy jest u ''prawdziwego masochisty'' rodzaj bólu, który go rani, w sensie odrzucający, tak, że nie doprowadza go do satysfakcji ?

nisza_E - 2014-03-31 13:15:51

Chyba tak, kiedyś czytałam taki artykuł, gdzie zostały opisane wyniki ankiety, z której wynikało że masochistę podnieca ból tylko w kontekście seksualnym. Jeśli idzie do dentysty i wybiera zabieg bez znieczulenia, to nie staje mu w momencie jak stomatolog przykłada wiertło - mówiąc obrazowo :P

Ale z kolei nie mam pojęcia jak to działa w przypadku, jeśli ból JEST seksualny, ale wykracza poza granice tego co "do zniesienia".

Tak mi się np. przypomina film "Rok przestępny". Nie wiem czy jest to adekwatne, bo obraz przedstawiony odnosił się chyba do czegoś innego, ale granice przesuwają się stopniowo i nie wiem czy istnieje granica nie do przekroczenia. Po przekroczeniu której nie da się przekroczyć kolejnej.

A idąc tym tokiem rozumowania, to naprawdę można dojść do morderstwa/samobójstwa z premedytacją. A przynajmniej znalezienie się na granicy, po to żeby mieć jeszcze większy orgazm. Albo może dlatego że nic innego nie robi już wrażenia??

nieskonczona - 2014-03-31 20:25:29

W poprzednim poście napisałam, że uważam się za masochistkę, ale jeśli prawdziwy masochista nie ma granicy, to nią zdecydowanie nie jestem :P

Tu nawet nie chodzi o nasilenie bólu, ale o jego rodzaj... nie wydaje mi się żeby masochista musiał lubić każdy ból. Bo czy można czerpać przyjemność choćby z silnego głębokiego bólu brzucha? Albo podniecić się z powodu bólu głowy? :P Ale to wszystko zależy od tego jaką definicję przyjmiemy. Ale jeśli ktoś nie ma granicy, to wydaje mi się, że to już nie jest zdrowe, bo może prowadzić do autodestrukcji.

nisza_E - 2014-04-01 06:59:11

Nieskonczona, ja nie wiem czy w ogóle w przypadku masochisty można mówić że jest to "zdrowe", nawet w granicach rozsądku :P Oczywiście żartuje :P

A jeśli chodzi o definicje, to:

Ciocia Wikipedia napisał:

Masochizm – rodzaj zaburzenia preferencji seksualnych, w którym jednostka odczuwa podniecenie seksualne w sytuacjach, kiedy zadawany jest jej fizyczny i psychiczny ból lub gdy jest poniżana.
Alghedonia to przeżywanie rozkoszy w czasie doznawania bólu fizycznego (z wyłączeniem cierpienia psychicznego)

Okropne jest to, jak definicje są niedoskonałe i jak czasem ciężko na ich podstawie coś zdefiniować. Więcej chyba można nauczyć się jednak z przykładów. Bo tak czytam, co piszesz nieskonczona, i znów zastanawiam się że jednak chyba masochistką nie jestem, bo u mnie w dużej mierze kręcące jest to, że nie mam nad tym kontroli, że to Pan coś ze mną robi i wiem że to od Niego zależy co będę przeżywać, a sam ból jest totalnie nieistotny.

A wracając...

Czyli jeśli istnieje ból, który kręci to nie ma znaczenia jak jest silny?

nieskonczona - 2014-04-01 14:37:01

Jak już tak sobie cytujemy wikipedię, to: "Współcześnie w środowiskach medycznych prowadzona jest dyskusja nad wykreśleniem sadomasochizmu jako jednostki nozologicznej z obowiązujących klasyfikacji zaburzeń" - może jest jeszcze dla mnie ratunek i uniknę psychiatry :D

A co do postawionego przez Ciebie pytania, to znowu pewnie zależy jaką sobie definicję "masochizmu" obierzemy za punkt odniesienia. Pewnie według niektórych nie ma znaczenia. Ale tak sobie myślę... każdy z nas ma indywidualny prób bólu. Pomijawszy aspekt psychiczny, bo ból często jest bardziej w naszej głowie- szczególnie ten zadawany przez kogoś, to jest to głównie sprawka fizjologii. Kwestia tego, jak zbudowane są nasze zakończenia nerwowe i jak dużo receptorów bólowych posiadamy, sprawa bardzo indywidualna. Masochista może znacznie silniej odczuwać ból od kogoś kto nim nie jest. To że to lubi to już inna rozmowa. Więc czy nasilenie bólu może nie mieć znaczenia? Jak dla mnie ma. No chyba, że ktoś nie ma instynktu samozachowawczego (tylko to już serio nadaje się do psychiatry). Może durny przykład, ale jak ktoś uwielbia lody, to nie znaczy, że jest w stanie zjeść ich nieskończoną ilość :P

chococarmel - 2014-04-04 17:13:37

Spokojnie nieskończona, w głupich przykładach to ja jak na razie jestem tutaj arcymistrzem, ale już się nie mogę doczekać mojego następcy :P

W końcu trochę odpocznę :D

Poznańska Łasiczka - 2014-04-07 13:44:52

Zastanawiam się co ludzie mają z tym nazywaniem kogoś "prawdziwym"...
Prawdziwa uległa, prawdziwy masochista, prawdziwy polityk, prawdziwy aktor... to jest straszne!
Czy jeżeli odczuwam przyjemność, gdy Pan okłada moje plecy pejczem, albo, gdy ściska moje sutki, czy jestem prawdziwą masochistką? Albo, gdy boli mnie ząb i na chwilę przestanie a ja celowo trącam go językiem sprawdzając czy będzie bolał, a wiem że będzie to jestem prawdziwą masochistką?  A może jestem prawdziwą masochistką wtedy, gdy wbijam sobie paznokieć w rękę zaciskając pięści, gdy jestem zdenerwowana? Przecież to jest śmieszne.
Nie ma czegoś takiego jak prawdziwy masochista, bo znaczyłoby to też, że są masochiści udawani? nieprawdziwi?
Pytanie czy w powyższych przypadkach w ogóle jestem masochistką. Myślę, że tak, bo wiele osób nie lubi bólu, nawet tego w kontekście seksualnym i unikają go i nie mają objawów podniecenia, wręcz przeciwnie, a ja jednak odczuwam przyjemność, albo raczej moje ciało reaguje podnieceniem podczas chłosty czy choćby mocniejszego nawet bolesnego złapania za kark czy nadgarstek. Ale każdy ma jakieś granicę, a granice są ruchome i to nie tylko wtedy, gdy je przesuwamy przyzwyczajając organizm do kolejnych ,mocniejszych doznań, odczuć, ale są one też zależne od dnia, od humoru, od... wielu czynników. Jednego dnia pas jest mocno podniecający, a drugiego boli tak, że po dwóch razach mam ochotę uciec, nie odczuwając przyjemności ani podniecenia. I wtedy już nie jestem masochistką? Czy jestem nieprawdziwą masochistką?

Poznańska Łasiczka - 2014-04-07 13:48:15

nieskonczona napisał:

Może durny przykład, ale jak ktoś uwielbia lody, to nie znaczy, że jest w stanie zjeść ich nieskończoną ilość :P

Świetny przykład :) Moim zdaniem wcale nie durny a bardzo trafny ;)

Chociaż ja lodów mogę zjeść baaaardzo dużo :D:D

chococarmel - 2014-04-07 17:19:19

Z prawdziwym masochistą miałyśmy na myśli osobę ' taką w pełni '. Są przecież masochiści, których podnieca ból, s są również tacy, którzy nie potrafią bez niego żyć, a tym bardziej nie wyobrażają sobie udanego pożycia seksualnego bez tego bodźca. I na przykład rozróżniam aktorów tych prawdziwych, od odtwórców jednej roli.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-07 19:54:56

To może od innej strony. Drastyczny przykład, ale.. 
Jeśli dobrze zrozumiałam uważasz, że "prawdziwy masochista" to taki, który nie osiągnie satysfakcji seksualnej bez bólu, a jeżeli tylko lubi ból a potrafi osiągnąć inaczej spełnienie seksualne to nie jest "prawdziwy" czy "taki w pełni".
A w przypadku pedofili? Jeżeli po prostu lubi dzieci i osiaga przy nich spełnienie seksualne to nie jest "prawdziwym pedofilem" czy "takim w pełni". Bo wg Twojego rozumienia Prawdziwy pedofil to taki, który nie może żyć i osiągnąć zadowolenia bez obcowania z dziećmi, ale jeśli tylko od czasu do czasu lubi z dziećmi a potrafi dojść z zoną to nie jest prawdziwym - takim w pełni pedofilem ;)

chococarmel - 2014-04-07 20:14:31

Wiesz co, najczęściej właśnie pedofile mają takie zaburzenia własnej seksualności, że właśnie bez obecności dzieci nie potrafią uzyskać spełnienia. A w momencie kiedy mają styczność z osobą dorosłą po prostu działa ich wyobraźnia, dlatego w takich momentach zdolni są do kontaktu seksualnego.

I można mieć różne wyobrażenie na temat grupy społecznej nazywanej 'masochistami'. Ja mam takie.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-07 20:22:08

Można mieć różne wyobrażenia, jednak nazywanie kogoś prawdziwym, albo nie prawdziwym masochistą jest nieco śmieszne ;) Bo albo ktoś nim jest albo nie.

chococarmel - 2014-04-07 20:32:50

Wedlug mnie nie do końca, a co na przykład z ludźmi, którzy nazywają się masochistami argumentując to tym, że lubią dostać kilka klapsów ? Jak dla mnie w każdej społeczności występują różne typy danej wspólnoty.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-07 20:41:22

Tylko, że masochizm to nie tylko kilka klapsów ( ból fizyczny) ale i przyjemność z cierpienia, poniżenia, upokorzenia...
A osoba, która lubi kilka klapsów nie nazwie się masochistą ( chyba że według Ciebie powinien się nazwać masochistą " takim nie w pełni" czy też nieprawdziwym?)

nisza_E - 2014-04-07 20:47:20

Łasiczko, mniej śmieszne byłoby nazywanie kogoś "większym masochistą"? Czy może odpowiedniejsze byłoby powiedzieć "masochista o mocniejszym przymusie swoich preferencji"? Myślę, że walka na słowa tutaj nie wiele wnosi.

Z jednej strony rozumiem Twoje podejście do określania, z drugiej świat tak działa, że różne rzeczy są nazywane i wartościowane jako "bardziej", "mocniej" i "lepiej". Czy istnieje prawdziwy masochista? Tak, istnieje. Kim jest nieprawdziwy masochista? Kimś, kogo kręci ból, ale tak żeby nie trzeba było powiedzieć "ała", ktoś kto nazywa siebie masochistą, a kiedy dostaje raz palcatem zamiast klapsa podczas seksu, to czuje się skatowany i leci na obdukcję.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-07 20:55:45

Tak zgodzę się z Tobą co do tego nieprawdziwego masochisty, jednak taka osoba nie jest po prostu masochistą.
Po prostu albo się masochistą jest albo sie nie jest. Nie można być bardziej kobietą albo mniej kobietą, bardziej pedofilem albo mniej pedofilem...

nisza_E - 2014-04-08 15:06:48

Nie można być mniej kobietą, ale można być znacznie mniej kobiecą, prawda? 

Można kogoś "w pewnym stopniu" nazwać pedofilem, choć tak do końca nim nie jest. Nie zawsze wszystko jest czarne albo białe.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-09 07:16:27

Ja to widzę inaczej, albo cos jest, albo tego nie ma. Ale każdy może mieć swoje zdanie :)

nisza_E - 2014-04-09 22:27:58

Pewnie że każdy może mieć swoje zdanie, ale tylko jedna osoba ma racje :D

A tak poważnie, to z jednej strony masz racje, a z drugiej Twoje podejście wymaga ustalenia granic gdzie masochizm się zaczyna a gdzie kończy

chococarmel - 2014-04-09 22:37:34

W sumie masochizm raczej nie ma końca, no chyba, że przechodzi się do samobójcy.

nisza_E - 2014-04-12 23:23:50

Pan dzisiaj uznał za słuszne udowodnić mi, że jestem masochistką. I stwierdzam, że masochizm ma granice. I dla każdego jest ona inna. Dla mnie, jest ona po prostu bardzo nisko. Dla Łasiczki, znacznie dalej. A dla wielu innych ta granica na przełomie związku jest bardzo ruchoma.

Ot, taki dzisiaj miałam wniosek.

alamajka - 2014-06-25 14:14:12

Dla mnie masochizm zaczyna się tam, gdzie ból sprawia przyjemność seksualną i chce się go świadomie uzyskać albo samemu wywołać w celu podniecenia albo jego intensyfikacji.
Kończy się tam, gdzie nie działa instynkt samozachowawczy.
Możecie się oczywiście nie zgadzać. To jest próba zdefiniowania na moje potrzeby, żeby zrozumieć siebie.
I w takim moim prywatnym ujęciu jestem masochistką. Są dni, kiedy bez bólu nie będzie orgazmu. I nie chodzi o kilka klapsów w pupę ;) W praktykach samodzielnych to najczęściej klamerki w kilku miejscach plus np. gryzienie się w rękę.
Przy czym ból głowy, zęba, u dentysty itd. boli i tyle. Unikam go, łykam tabletki, biorę znieczulenie etc. Mam wysoki próg takiego bólu, ale nie jest on przyjemny.
Dla mnie istnieje jeszcze trzecia kategoria bólu (obok tej erotycznej i "medycznej")- wywołująca adrenalinę, ale bez podłoża erotycznego- np. tatuaż, kolczykowanie etc. Jest przyjemnie, ale nie podnieca.

nisza_E - 2014-06-25 14:56:17

Ooo, to gryzienie w rękę mnie zaskoczyło. Ale strasznie, strasznie to fajne. Taki nietypowe. Podoba mi się ;-)

Czyli reasumując tak daleko sięga masochizm jak daleko jest przyjemność seksualna? Pytanie tylko jak daleko może sięgnąć ta granica. Czy instynkt samozachowawczy nie powinien zadziałać kiedy ktoś nas bije? Kiedy wbija igły? Kiedy wodzi ostrzem noża po skórze? Czy zagrożenie życia jest tą granicą?

alamajka - 2014-06-25 15:22:14

Moja definicja masochizmu to powiązanie bólu z przyjemnością, najlepiej z przyjemnością seksualną lub budowaniem podniecenia.
Instynkt samozachowawczy bronić ma nas przed śmiercią, kalectwem, chorobą. Nie umrę i nie zostanę kaleką po sowitym spraniu pasem ;) Przy igłach mój instynkt działa- musi być pełna septyka- dezynfekcja skóry, jednorazowe igły prosto z opakowania, sterylne rękawiczki. Wodzenie ostrzem noża to nie wycinanie kawałków ciała ;)
Tutaj mozna dotknąć jeszcze tematu kontroli oddechu- uwielbiam dłonie zaciskające się na mojej szyi i świadomość, że On może zrobić wszystko, ale... istnieje dla mnie granica tych zabaw. organizm nie może dać oznak niedotlenienia (chociaż stan ten jest cholernie przyjemny i kiedy byłam małolatą oczekiwałam dochodzenia do tego etapu). Po prostu wiem, że może to być groźne, a każde, nawet najdrobniejsze niedotlenienie to śmierć kilku komórek mózgowych. Mamy ich nadmiar, ale mój instynkt mówi teraz "NIE" (chociaż pragnienia czasami podszeptują "TAK").

PS. "Fajnie i nietypowe"- dziękuję. Jako wieloletni autopraktykant s/m mam jeszcze kilka takich swoich smaczków ;)

Havoc - 2014-06-25 15:22:24

Takie zabawy mają swoją nazwę i swoich zwolenników - Edgeplay, czyli z grubsza "zabawy-na-granicy".

W ich przypadku ogólna zasada, która powinna obowiązywać w BDSM "SSC" (Safe, Sane, Consensual - bezpieczeństwo, rozsądek i obopólna akceptacja) czyli świadomość zagrożeń i konsekwencji, zostaje zmodyfikowana do "RACK" (Risk-Aware Consensual Kink - świadome ryzyko, kompromis, perwersja).

Jednak są to zabawy dla doświadczonych i odpowiedzialnych lub zdesperowanych. :)

alamajka - 2014-06-25 15:43:42

Havoc napisał:

Takie zabawy mają swoją nazwę i swoich zwolenników - Edgeplay, czyli z grubsza "zabawy-na-granicy".

W ich przypadku ogólna zasada, która powinna obowiązywać w BDSM "SSC" (Safe, Sane, Consensual - bezpieczeństwo, rozsądek i obopólna akceptacja) czyli świadomość zagrożeń i konsekwencji, zostaje zmodyfikowana do "RACK" (Risk-Aware Consensual Kink - świadome ryzyko, kompromis, perwersja).

Jednak są to zabawy dla doświadczonych i odpowiedzialnych lub zdesperowanych. :)

Odnosisz te nazwy do którychś konkretnych wymienionych tutaj praktyk?
Bo ja na razie widzę tutaj sam soft ;)

nisza_E - 2014-06-26 12:20:52

alamajka napisał:

Instynkt samozachowawczy bronić ma nas przed śmiercią, kalectwem, chorobą.

Tyle tylko, że bardzo cieżko to zdefiniować. Panicznie boję się zamknięcia w ciemnym pomieszczeniu, jest to moja granica, a w żaden sposób nie zagraża to mojemu życiu ani zdrowiu. Nie jest zagrożeniem zlanie pasem, a jednak "normalni" podświadomie (instynktownie) unikają bólu, do którego my dążymy. Więc ten instynkt jest tutaj bardzo, bardzo zróżnicowany i nie bardzo da się na tej podstawie cokolwiek określić.

Takim ciekawym przykładem i podstawą do rozważań w tym temacie jest dla mnie film "Rok przestępny", gdzie główna bohaterka wręcz przekracza granice tego instynktu.

alamajka - 2014-06-26 12:59:23

Instynkt samozachowawczy to jedno (obrona przed śmiercią, chorobą etc.), własne fobie i lęki (zamknięcie w ciemnym pomieszczeniu w Twoim przypadku, w moim arachnofobia)- to drugie, kulturowe normy- to trzecie (ludzi się nie bije np.). Jest jeszcze czwarte, piąte i szóste. Na to, w którym miejscu przebiega czyjaś granica ma wpływ wiele czynników (oprócz tego pierwotnego, zwierzęcego wręcz instynktu)- sposób wychowania, wcześniejsze przeżycia, próg odczuwania bólu (i fakt, że jednak większość osób nie odbiera go jako coś przyjemnego) i wiele, wiele innych składowych.
Ból istnieje generalnie po to, żeby nas informować o chorobie, o zagrożeniu ciała itd. Sama chęć odczuwania bólu jest więc niejako sprzeciwianiem się naturze i zaprzeczaniem sensu tegoż bólu. Zatem nawet fakt, że waniliowa laska lubi dostać klapsa na żarty (a zapiecze ją odrobinę), można przy ortodoksyjnym podejściu uznać za zaburzenie instynktu.
Wielotorowość podejść nie pozwoli stworzyć definicji uniwersalnej. Dlatego podkreślałam, że to, co napisałam, jest moje i na moje potrzeby.

Havoc - 2014-07-01 09:13:47

Miałem na myśli wspomnianą tu kontrolę oddechu, choć temat Edgeplay jest znacznie szerszy i faktycznie to forum jedynie się o niego ociera.

nisza_E - 2014-07-06 12:29:27

Tak, ale według mnie na tym polega stworzenie dobrej definicji, że obejmuje właśnie różnorodność przypadków.

Co do Edgeplay, to chyba nie wiele z osób tutaj obecnych ma cokolwiek wspólnego z tym rodzajem zabaw stąd i braki, aleee jeśli macie ochotę i na ten temat podyskutować, to bardzo chętnie stworzę taki dział :)

Havoc - 2014-07-07 09:18:39

Zatem poproszę o taki dział. :)

Borealiss - 2015-02-01 12:24:42

Masochizm masochizmem, ale jednak każdy wie co dla niego dobre. Jeśli my tego nie wiemy , to Pan to będzie wiedział . Musi znać cieńką granicę między przesadą a potrzebą , zwłaszcza w przypadku hard masochistki .
Po prostu musi zadbać o jej spełnienie i potrzeby tak samo jak o bezpieczeństwo.
A jak wygląda to od strony uległej.... hm.... nie pojęty jest dla mnie termin " uległa w pełni " czyli co jak Ci Pan rozkaże zabić Twoją matkę to to zrobisz ? Bo jesteś uległa w pełni.
Wydaje mi się że po za BDSM, mamy jakiś kręgosłup etyczno moralny, nasz wyrobiony w czasie życia przez różne doświadczenia, nie ten narzucany przez społeczeństwo, on powinien pomóc nam odróżnić kiedy mogę coś wypełnić a kiedy nie będę w stanie.
Choć może faktycznie nie powinnam się wypowiadać .... bo z masochistki to mam może 20 %.

nisza_E - 2015-02-28 11:17:52

No nie wiem tak do końca jak to jest z tym wiedzeniem co jest dla niego dobre... Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dlaczego ludzie ważący po 100-150 kg nadal opychają się burgerami i ciastkami? Niby wiedzą co dla nich dobre, ale...

Myślę, że ciężko ocenić gdzie leży granica pomiędzy przesadą a tym co jest jeszcze do przyjęcia. Po czym to ocenić? Po ilości łez? Po stanie ciała? Jak skóra przecięta to już, czy jak jest otwarta rana? To chyba nie jest taka prosta sprawa stwierdzić "tak, tutaj wystarczy" w takim sposób by jednocześnie zaspokoić potrzeby drugiej strony.

Co do uległej w pełni... Ja nie wiem czy "uległa w pełni" to nie jest po prostu niewolnica mówiąc krótko. Patrząc na to jak to wyglądało w przeszłości, gdzie niewolnictwo rzeczywiście funkcjonowało w praktyce, to nie wiem czy Twoje obiekcje, Borealiss, są zasadne. Znaczy rozumiem, że możesz tego nie ogarnia - ale funkcjonowanie tego w praktyce, miało już w historii miejsce. Tyle, że wtedy nie było dobrowolne i nie wynikało z chęci.

Hm... Tyle, że decydowanie na podstawie wyuczonego kręgosłupa moralnego oznacza ni mniej ni więcej, że robisz to co uważasz za słuszne. Nie oddajesz nikomu władzy - jeżeli polecenie Twojego Pana będzie kolidować z tym, czego chcesz i co uważasz za stosowne to postąpisz tak jak Ty uważasz, ignorując swojego Pana. I teraz sprowadzając to do absurdalnych przykładu jak np. "zabij swoją matkę" wiele osób by Ci przyklasnęło; ale jeśli rozpatrywać to w kontekście sytuacji codziennych i małych to granica zaczyna się zacierać. Bo jeśli Pan np. powie Ci, że masz zostawić gości i wyjść z nim na dłuższą chwilę? Według zasad wpojonych nam przez środowisko jest to nieuprzejme i jest to lekceważenie ludzi, których zaprosiłaś. Co w takiej sytuacji? Myślę, że to wszystko po prostu kwestia ustalonych wcześniej zasad i rodzaju układu w jaki konkretne osoby wchodzą.

PiotrW - 2015-02-28 16:26:10

Zgadzam się z Wami. Nie da się być bardziej lub mniej albo ktoś lubi ból albo nie.


______


dildo

malenstwo - 2015-03-10 15:51:40

PiotrW napisał:

Zgadzam się z Wami. Nie da się być bardziej lub mniej albo ktoś lubi ból albo nie.

Ale można lubić różnego rodzaju ból, o różnym natężeniu. Masochizm poza tym, moim zdaniem, nie ogranicza się tylko do bólu fizycznego. Jest jeszcze np.poniżenie, które także może prowadzić do podniecenia. I wobec tego, gdzie w takim poniżeniu jest granica? Czy to, że ktoś nie lubi upokorzenia i nie stosuje go w swoich praktykach oznaczenia, że nie jest masochistą? Albo z drugiej strony- preferujemy poniżenie bardziej niż ból fizyczny, i wtedy jak to się będzie nazywało?

Rozpusuję się bo nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam,  to co chciałeś powiedzieć pisząc,  że "albo ktoś lubi albo nie"

nisza_E - 2015-03-14 09:51:22

Może moja opinia będzie bardzo krzywdząca, ale obawiam się Piotr chciał głównie zareklamować swoją stronę.

Co do samego tematu, wydaje mi się, że granica jest tam gdzie wraz z bólem idzie podniecenie. I wtedy albo o masochiście można powiedzieć albo nie. Na dobrą sprawę ból emocjonalny czy psychiczny to też rodzaj bólu, czyż nie?

www.amoursucre.pun.pl www.superanime.pun.pl www.indonesia.pun.pl www.cinemacity.pun.pl www.silkroadoferty.pun.pl