nisza_E - 2014-03-28 11:08:40

Jaka jest wasza opinia? Czy istnieje różnica pomiędzy domową dyscypliną a BDSM 24/7? A jeśli tak, to jaka?

Zapraszam do dyskusji!

Lindsey - 2014-03-28 20:19:17

Wydaje mi się że jest to po prostu konkretniejsze ukierunkowanie. Większe skupienie się na typowych DOMOWYCH czynnościach, czy komendach.. choc ogladając zagraniczne 'treningi' w typie bdsm 24/7 a DD to widzę wiele różnic w samym podejściu. Chociażby w surowości, czy też rodzajach zadań.

nisza_E - 2014-03-29 12:54:25

A jak to jest z seksualnością - w DD wchodzi w grę aspekt seksualny czy jest to raczej forma relacji czysto psychicznej?

Nie wiem jakie są definicje, ale z praktyki (a przynajmniej z tego co znalazłam na blogach tematycznych), raczej głównie chodzi o obowiązki i kary niż o aspekt seksualny.

Lindsey, piszesz że różnica jest w surowości. Tzn? Jak wygląda taki trening?

Lindsey - 2014-03-29 15:08:07

Jak dla mnie DD samo w sobie jest formą relacji i psychicznej i fizycznej, w zasadzie podzieliłabym to po równo :)

Tak różnica w surowości. Bo np: będąc w relacji stricte BDSM, mieszkając razem może zdarzyc się że zapomnimy o danym domowym obowiązku, czy wypełnieniu zadań, a w DD rozliczanie jest dużo surowsze.
zapomnienei o czymś co dotyczy domowego ogniska, jest wielkim przewinieniem - i za nie wymierzane są dużo bolesniejsze kary.

Taki trening, to (przynajmniej w tej formie którą znam) dośc ciekawy proces i dopasowywany do poszczególnych osób.
Jest troszkę jak przystosowanie do życia, tyle że ciut innego.
Przede wszystkim z tej wiedzy, którą  ja wyciągnęłam z tych treningów to DD jest takim 'przestawieniem'.
zmianą pewnych nawyków które nabywamy w codzienności.
Jest nauczeniem systematyczności, równowagi, harmoni, we wszystkim tym co dotyczy domu nie tylko w aspekcie fizycznym ale również psychicznym, i owszem nie tylko dotyczącym samej uległości.

A same formy treningu sa różnorakie...jak sobie wymysli Pan.
Począwszy od mycia kieliszków w misce z wodą dla ooczszędności skończywszy na seksie analnym podczas robienia obiadu- bo służyc musisz zawsze i wszędzie ;)

nisza_E - 2014-03-30 12:43:51

No właśnie, ale w DD też jest ta forma służenia zawsze i wszędzie? Nawet w formie seksualnej?

To co pisałaś o tych karach za "ognisko domowe" to tak też mi się wydawało. Chociaż wydaje mi się, że ta różnica między DD a BDSM 24/7 jest dość cienka. A może to po prostu mnie jest bliżej do DD i tak mi się wydaje? Nie wiem, nie mam tak do końca zdania chyba.

Czy szukał ktoś z was może jakiejś definicji? Mnie niestety nie udało się znaleźć niczego takiego.

Lindsey - 2014-03-30 13:40:31

W DD z tego co wiem tyczy się to tylko obszaru domu/ mieszkania. Ale przekłada się na każdą formę również seksualną :)

Ale fakt granica jest bardzo cieniutka, i tak gołym okiem to właściwie różnic nie widac.

Ja wiele razy szukałam, i pytałam ale nikt nie umie jakoś sprecyzowac :P

nisza_E - 2014-03-30 13:42:32

Czyli np. za dwóje na uczelni taka laska nie dostanie w tyłek, ale za brudny garnek tak :D?

Lindsey - 2014-03-30 13:53:41

coś w tym stylu :D idziesz w dobrą stronę :P

nisza_E - 2014-03-31 13:08:31

Wiele osób w BDSM nie potrafi żyć w innym "układzie sił", a jak to wygląda wśród ludzi DD - to wybór czy raczej "cecha"?

Lindsey - 2014-04-01 12:55:21

wydaje mi się że akurat w przypadku DD to jest i cecha i wybór..- choć myślę ze bardziej cecha niż luźny wybór.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-08 08:50:09

Ja mam trochę złe doświadczenia w rozmowach na temat DD :D
Ale z tego co zrozumiałam czytając blog pewnego pana i jego komentarze DD mi się bardzo mocno skojarzyło z np. Muzułmaninami gdzie kobieta  nie ma żadnych praw, wykonuje obowiązki domowe i otrzymuje surowe kary za nieposłuszeństwo czy nie wywiązanie się z obowiązków. Jednak mężczyzna musi dbać o kobietę, szanować ją, zapewniać środki finansowe na utrzymanie gospodarstwa domowego, o jej zdrowie itd.  Akurat ten pan pisał o odłamie DD czyli CDD i w tym przypadku kobieta nie ma obowiązku "dawania" swojemu mężowi jeżeli sama nie ma takiej ochoty... Tyle w teorii w praktyce mam swoje zdanie :)

A co do kar w komentarzu pod moim postem ten pan napisał, że nie może tak do końca wedle własnego uznania karać, ponieważ są "pewne zasady i kilka ale".


A... i żeby mi ktoś nie zarzucił kłamstwa jak pod postem :D Nie tylko mężczyzna może "rządzić" domek. Są ponoć  związku, gdzie kobieta przyjmuje na siebie ten obowiązek.

I tak na marginesie zastanawiam się ile jest par, które żyją w związku DD nie zdając sobie sprawy z tego jak to się nazywa, bo naturalnie przechodzi to z pokolenia na pokolenie... Kobieta w domu wychowuje dzieci, zajmuje się domem a mąż zarabia na ich życie...

http://domowadyscyplina.blogspot.com/20 … na-dd.html
http://domowadyscyplina.blogspot.com/20 … nktow.html

Moim zdaniem te dwa posty pokazują jak bardzo BDSM 25/7 różni się od DD.
Aczkolwiek te dwa posty to punkt widzenia jednej osoby, w dodatku z mojego punktu widzenia fanatyka, więc czy cokolwiek wnoszą?


Chyba nigdy nie skończę edytować tego komentarza :D
Ale tak sobie pomyślałam, bo lubię czystko techniczne a nie teoretyczne porównania. Więc wydaje mi się, że w DD np. nie ma klęczenia przed drugą połówką, nie ma pokazywania swojego uniżenia, bo partnerzy są na tym samym poziomie, nie ma też zadań, które się dostaje od mężczyzny, przynajmniej tych klimatycznych, związanych z seksem.

nisza_E - 2014-04-08 15:56:42

Czyli faktycznie z tego wynikałoby, że różnica jest w podejściu do seksu.

Chociaż facet pisał w dużej mierze o CDD a to coś innego niż samo DD, to można chyba te same wnioski przenieść i tu.

Łasiczko chyba masz całkiem dobre skojarzenia, bo w dużej mierze DD opiera się na patriarchalizmie jako takim. Aczkolwiek nie wiem czy CDD może działać "odwrotnie" - w sensie że to kobieta przewodzi domowi. Sam pomysł wywodzi się z Biblii, a tam raczej kobiety zbyt wielu praw nie mają.

A jakie jest Twoje zdanie i czemu masz złe doświadczenia :D?

Poznańska Łasiczka - 2014-04-08 16:38:52

O odwrotnej sytuacji piszę, dlatego że ta osoba zarzuciła mi kłamstwo, gdy napisałam że to mężczyzna rządzi :D
Aczkolwiek nie napisał, że może kobieta rządzić nad mężczyzną, tylko, że może być związek homoseksualny a ja pisząc, że zawsze rządzi facet to spłyciłam...

Złe doświadczenia było żartobliwie, w odniesieniu do mojego postu i tego jaką burzę wywołał...


Tak czytając różne bogi na ten temat i przejrzawszy forum, myślę, że w związku DD nie ma uległości czy dominacji, nie ma spankingu dla przyjemności, są po prostu kary fizyczne moim zdaniem bardzo dotkliwe, bo np. 40 razy pasem ja lubiąca spanking nie jestem w stanie znieść a co dopiero osoba, która go nie lubi... Co do seksu oficjalnie nie jest powiedziane, że kobieta musi się oddać swojemu mężczyźnie zawsze kiedy on tego chce, ale mam wątpliwości co do tego czy to jest zawsze szanowane przez mężczyznę i czy kobieta ma odwagę mu odmówić, ale w każdym rodzaju związku znajdzie się para hmm... patologiczna, więc to takie moje gdybanie.
Gdybym miała tak konkretniej porównać DD i BDSM 24/7 to na pewno są dwie cechy wspólne: zaufanie i chęć bycia w takim związku przede wszystkim ze strony kobiety.  Natomiast DD : tak jak już pisałam nie ma tam klęczenia, całowania stóp, nie ma zwrotu "Panie","Władco" itd. Nie ma uniżenia kobiety w wymiarze fizycznym, a spanking... a właściwie lanie nie jest dla przyjemności.  Po prostu jest jasno powiedziane, że kobieta opiekuje się ogniskiem domowym, dba o swojego mężczyznę, a on dba o kobietę.  Nie wiem jak to funkcjonuje w związku gdzie kobieta pracuje na pełen etat.. jakoś sobie tam takiej formy relacji nie wyobrażam.
A no i kobieta jako, że oddaje się pod opiekę mężczyzny i to on zarabia i utrzymuje dom itd. nie podejmuje decyzji... może jej zdanie być wzięte pod uwagę, ale skoro ufa swojemu partnerowi to on decyduje o wszystkim w porozumieniu z nią lub nie.
Za to BDSM oprócz wymiaru psychicznego ma też wymiar fizyczny i jakby nie było - może teraz baaaaardzo to spłyce, ale jednak nikt nie zaprzeczy- się kręci. Bo gdyby w związku BDSM 24/7 Pan nagle stwierdził, że już nie będzie spankingu, wiązania, klęczenia nago, itd. będzie tylko zwykły tradycyjny seks to czy dalej byłby to związek BDSM?

nisza_E - 2014-04-08 22:00:56

Nie załapałam w czym rzecz z tym blogiem :P Ale już kulki zatrybiły :P

Co do tego kto i co może znieść, to wydaje mi się, że odporność na ból jest czymś co da się regulować. Myślę, że jeśli taka kobieta regularnie dostaje np. 10 razy to po dwóch miesiącach nie robi to na niej już żadnego wrażenia, w związku z czym, aby kara była dotkliwa musi zacząć wynosi 15 razy. I tak dochodzimy do magicznych 40 razy.

Ja też potrafiłam bardzo wiele znieść - niejednokrotnie to Pan musiał przerywać chłostę dla mojego bezpieczeństwa, a potem mieliśmy dłuższą przerwę i teraz w ramach kary nie otrzymuję więcej niż 10 uderzeń, które potrafią się skończyć i łzami. Na próg bólu wpływa wiele elementów.

No i oczywiście chłosta chłoście nierówna :)

Co zwrotów, to na zagranicznych blogach znalazłam że u części takich par pojawia się zwrot "Sir" - nie jest to (chyba?) to samo co nasze "Panie", ale taka forma również się pojawia.

A reszta dyskusji zostaje przeniesiona tu:

http://www.forumbdsm.pun.pl/bdsm-bez-fi … ci-46.html

Poznańska Łasiczka - 2014-04-09 12:18:15

Niszo ja troszkę posmamuje, ale jak to w końcu jest z tymi Twoimi karami? Bo raz piszesz, że ich tak na prawdę nie ma, raz, że to takie "przypominające kary" a raz piszesz, że w ramach kary coś tam coś... Żeby nie było nie czepiam się tylko próbuję zrozumieć ;)


A nie tyle mi chodziło o samo "zniesienie" razów, co o to, że dla osoby, która lubi spanking to nie będzie kara, mi nie raz lecą łzy, trzęsę się jak osika, cała, jakbym wpadła w jakiś trans, zaciskam pięści a jak Pan przerwie to sobie myślę " yyy a ja myślałam, że to rozgrzewka" bo mi ciągle mało... Muszę się na prawdę źle czuć albo mieć kiepski dzień, żeby już po kilku razach w myślach błagać o szybki koniec. Natomiast osoba, która tego nie lubi, może i się przyzwyczai po iluś tam razach, ale to wciąż będzie nie przyjemne, bo wątpie żeby nagle to polubiła...


A tak na marginesie o tyle o ile relacją jestem coraz bardziej zachłyśnięta, o tyle do związku DD jestem bardzo sceptycznie nastawiona i po prostu mi się ta idea nie podoba.

nisza_E - 2014-04-09 12:42:03

Czemu Ci się nie podoba? Znaczy o ile nie dociekam zbyt mocno ;)

Co do tego co piszesz o DD, to tak, tyle tylko że w BDSM kara w postaci chłosty jest raczej dla przyjemności, natomiast tam kara ma być karą. Jaki sens miałoby karanie w ten sposób, gdyby ta kara była przyjemna?

Co do moich kar... To u mnie były pewne fazy. Na początku kara faktycznie była karą. Robiłam coś, merdałam ogonkiem że jeszcze się nie wydało, potem sumienie mnie gryzło, przychodziłam do Pana i mówiłam że zrobiłam to czy tamto, ale żeby mnie nie karał ;P Potem przyszedł taki moment, że prowadziłam z Panem otwartą wojnę na okrągło - próbowaliśmy kto na ile może sobie pozwolić. Wtedy również byłam karana. Świadomie robiłam coś wbrew woli mojego Pana, więc byłam za to karana. Ale czy byłam faktycznie wtedy uległa? Chyba nie.

A potem przeszłam do etapu, w którym to, co powiedział Pan było święte i niepodważalne i jeśli robiłam coś wbrew temu słowu to w dużej mierze ze słabości lub głupoty, a kara przestawała być karą. Bo tak naprawdę nie była to forma przymuszenia mnie do działania (a przecież tym tak naprawdę jest kara), to raczej było coś w rodzaju pokazania mi niezadowolenia Pana, tego jak bardzo jest niezadowolony z tego co zrobiłam. Ale nie był to sposób na poprawienie mojego zachowania. Bardzo często Pan po prostu mówił mi o pewnych rzeczach, a "kary" jako takiej nie było.

W tej chwili tak naprawdę karana nie jestem wcale, pomimo tego, że słowo kara funkcjonuje u nas w obiegu i nawet taki czy inny proceder może wyglądać jak kara. Ale tak naprawdę bardzo często jest to tylko i wyłącznie uświadomienie mi, że Pan robi ze mną co chce, wtedy kiedy chce. Już w momencie popełnienia przewinienia wiem i czuję że postąpiłam źle, żałuję tego i dałabym wszystko by cofnąć czas, więc de facto, kara w rozumieniu kary nie ma tutaj miejsca.

Usiłowałam przekonać Pana, żeby odpowiedział na to pytanie jak to jest z tymi moimi karami (bo może mój światopogląd to tylko tęcza i jednorożce :D), ale coś się nie daje ;P

Poznańska Łasiczka - 2014-04-09 13:37:41

Czy byłaś wtedy uległa? Tak... nie byłaś natomiast posłuszna. Przynajmniej ja to tak widzę.

No to teraz zrozumiałam jak to jest z tymi karami u Ciebie, chociaż używając słowa kara i mówiąc o sytuacjach obecnych... aj zaraz się tak zaplątam że sama nie będę wiedzieć o co chodzi. Po prostu nazywasz karą coś co nią nie jest i rozumiem, że to funkcjonuje w Waszym ( Twoim i Pana) słowniku jako kara, ale nie jest karą ( czyli wymuszaniem pewnego zachowania), a zawsze bronisz się przed nazywaniem pewnych rzeczy słowami, którymi nie są. Nie chcę Cię urazić czy wytykać błędów itd. Takie luźne spostrzeżenie :P

Nie, nie dociekasz zbyt mocno, za to mocno chcę podkreślisz, ze to tylko mój punkt widzenia i to MI się taka idea nie podoba, żeby ktoś mi nie zarzucił, że tylko krytykuję. Widzę dobre strony takiego związku, ale zastanawiam się ile kobiet jest w nim z własnej woli, a ile jest takich, które chciałyby odejść, ale sie boją. Ja w głębi duszy zawsze byłam może nie tyle za równouprawnieniem co za wolnym wyborem kobiety do własnego losu, do sprawiedliwości. I ja sama sobie nie wyobrażam żebym miała nie mieć swoich własnych środków finansowych, nie pracować, po prostu być ograniczona i całkowicie w 100% na każdym polu zależna od mężczyzny. Z jednej strony to jest fajne, bo mężczyzna robi wszystkie rachunki, opłaty, zakupy, więc pieniądze są jakby kieszonkowe i tylko do dyspozycji kobiety, ale z drugiej strony no kurde kobieta to nie dziecko, żeby jej wydzielać. Poza tym ja mimo tego, że jestem uległa i oddałam się Panu to w pewnych kwestiach cenię sobie niezależność. I gdy Pan mi powiedział, że mam Go pytać o każdy zakup " dla mojej przyjemności" czyli ubrania, które nie są mi niezbędne a są kaprysem, słodycze itd. To myślałam, że stanę na środku pokoju i potupię sobie nogami, więc moja mina po otrzymaniu takiej wiadomości była bezcenna. Ale biorąc pod uwagę to, że ja wszystko co kupuję argumentuje " jest mi to niezbędne", więc po chwili sie uspokoiłam a na buzi pojawił się szatański uśmieszek :)
A to co mi najbardziej nie odpowiada w DD to, że kobieta ma się starać, dawać z siebie wszystko, a jak jej się noga powinie to otrzymuje karę, natomiast od mężczyzny nic nie jest egzekwowane. Fakt jest to uzasadniane tym, że mężczyzna taki musi sam od siebie wymagać dużo więcej i starać się o to by wypełniać najlepiej swoje obowiązki, ale nikt nie jest nieomylny i nikt nie daje z siebie przez 365 dni w roku 100%. Dlatego, dlaczego kobieta ma być karana, gdy nie pozmywa naczyń, a mężczyzna się nie ukara ( albo ukara myślowo- t był najlepszy argument jaki przeczytałam :D ) gdy zapłaci rachunki na następny dzień, bo zapomniał.
Nie mówiąc już o tym, że lanie alimentacyjne czy prewencyjne to dla mnie jakaś abstrakcja...

I wiem, że gro osób może mi zarzucić, że przecież w BDSM też Pan się nie kara jak cos nie tak zrobi, a kara swoją Uległą i w relacjach BDSM'owych też mogą się zdarzyć związki patologiczne, gdzie kobiecie się wydaje, że siedzenie Pana na kanapie i oglądanie meczu, gdy ona w kuchni zmywa, czy na kolanach szoruje podłogę, bo Pan miał taki kaprys jest prawidłowością, ale myślę, że kobiety poszukujące informacji na temat BDSM mają swoje oczekiwania, wyobrażenia i są bardziej świadome, a jeśli chodzi o DD kobieta coraz bardziej uzależnia się od mężczyzny i nawet, gdy taki związek przestaje jej odpowiadać jest pozbawiona własnych pieniędzy, więc tak na prawdę z każdą chwilą jest jej trudniej odejść.
Może to skrajny przypadek, bo oczywiście znam kilka par, małżeństw, gdzie tylko mężczyzna pracuje, a kobieta jest gospodynią domową i to mężczyzna podejmuje kluczowe decyzje ( co mi akurat jest na rekę, bo nie cierpię decyzji wszelkich podejmować... ale niestety Pan zazwyczaj mowi że mam się zdecydować, bo wie, że tego nie lubię i nie satysfakcjonuje Go odpwoiedź "tak jak Ty chcesz kochanie/ Panie") i są te pary ze sobą bardzo szczęśliwe, odnalazły się w swojej roli i im obojgu to odpowiada, tylko, że tam nikt nikogo nie bije "na zaś", albo, "bo zupa była za słona".

Może trochę przesadzam, ale tak jak napisałam na początku to tylko moj punkt widzenia i Pan też ode mnie wymaga, żebym sprzatała, gotowała ( z czym do końca się wewnętrznie nie mogę pogodzić) ale w weekendy Pan się tym zajmuje, i Pan bierze pod uwagę to, że ja chcę pracować i być niezależna finansowo, w związku z czym zajmowanie się mieskzaniem będzie zależne od tego ile czasu poświęcimy na pracę i będzie to jakoś podzielone. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby Pan mi powiedział, że od tej pory mam sama, codziennie utrzymywac mieszkanie na błysk, gotować itd. a za każde moje zaniedbanie czy nie wykonanie obowiązków będę karana i to jeszcze wg licznika, który mi ustali... 

Nie wiem, może nie jestem typową uległą, może nie potrafię pewnych rzeczy przyjąć z pokorą, ale nie jestem niewolnicą i nie wiem jak bardzo by mi musiało zależeć, albo jak bardzo musiałabym być zadurzona i uzależniona od kogos, żeby na pewne rzeczy bez buntowania się zgodzić...

_E_ - 2014-04-10 02:26:53

Jak to jest z tymi karami?
Ano jest to tak, że faktycznie uważam, że w BDSM nie ma kar - ale... nigdzie nie twierdziłem że jesteśmy w związku BDSM, uważam, że nasza relacja ma wiele elementów BDSM ale również wiele innych elementów które się przenikają.
Tak więc Nisza była karana i może w przyszłości jeszcze będzie - obecnie jest na takim etapie/poziomie że nie uważam by kary były potrzebne.

A wracając do DD...
Dla mnie Łasiczko to co piszesz jest jakimś kosmosem... To tak jakby powiedzieć że w BDSM może być przemoc i dziewczyna boi się odejść bo facet sadysta trzyma ją na siłę lub że w BDSM kobieta musi często cierpieć by zaspokoić potrzeby sadystyczne Pana... Pewnie zdarzają się takie patologie, ale jest to przemoc i nie ma nic wspólnego z układem w który dwójka ludzi wchodzi dobrowolnie.

DD jest dobrowolnym układem dwojga partnerów gdzie osoba będąca "głową rodziny" jest odpowiedzialna za dbanie o dobro tej rodziny (czyli podejmowanie decyzji takich by zapewnić rodzinie (oraz jej członkom) zdrowie, bezpieczeństwo i ogólnie rozumianą pomyślność). Jest to główny cel takiej relacji i nie musi w nim istnieć żaden z czynników BDSM (żadnemu z partnerów nie musi sprawiać przyjemności dominacja/uległość/sadyzm itd). I moim zdaniem to główna różnica. Tak więc zabieranie pieniędzy, decydowanie o sposobie ubierania się i setki innych czynników to jedynie pewne modele i zasady które to istnieją w pewnych związkach DD - ale są to tylko ustalenia obowiązujące w tych związkach. Osobiście również uważam, że ta głowa rodziny w związkach DD powinna być osobą mądrą, bo tylko taka osoba jest w stanie w sprawny sposób dbać o pomyślność rodziny - ba! uważam ponadto że ciężko dbać o ognisko domowe utrzymując terror i nie słuchając swojego partnera.
Owszem, czasami może się zdarzyć, że taki "przewodnik" ograniczy drugiej stronie dostęp do pieniędzy (np. gdy ta druga strona nie umie ich oszczędnie wydawać) lub będzie wpływał na sposób ubierania się (np. gdy partner ubiera się w sposób zagrażający zdrowiu, niedbały/niechlujny lub uwłaczający) ale to jest związane właśnie z próbą zachowania zdrowych relacji i dzieje się to za zgodą obojga partnerów w imię większego dobra.
I zaznaczam że gdy piszę o zgodzie mam na myśli również pewną dorozumianą zgodę wynikającą z ustaleń początkowych a nie każdorazowego pytania o zgodę/opinię partnera.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-10 08:10:16

_E_  dlatego podkreśliłam, że może przesadzam i że to tylko i wyłącznie moje postrzegania związku DD i moje uprzedzenia co do niego. W każdym typie/rodzaju związku czy relacji mogą się zdarzyć patologie. Swoją drogą chciałam tu napisać, że to co mi się najbardziej nie podoba to to, że mężczyzna w takim związku może karać biciem kobietę i tak sie zaczęłam zastanawiać co bym zrobiła, gdyby Pan uznał, że należy mi się kara w postaci lania dobrałby takie narzędzie i sposób uderzania, które by mi wcale nie sprawiało przyjemności a jedynie ból... I z jednej strony od razu mam w głowie słowo "przemoc" i myśl, że to kara z bezsilności i braku pomysłu na karę psychiczną, a z drugiej strony dotkliwa kara psychiczna też może być przemocą... No i przede wszystkim ze strony trzeciej nie wiem jak bardzo musiałabym przegiąć żeby Pan taka decyzję podjął... Bo mimo wszystko kar tak na prawdę miałam nie wiele i mogę je na palcach jednej ręki policzyć i do tego były na samym początku, a teraz jest rozmowa i analiza dlaczego stało sie tak a nie inaczej. Ale wracając do DD we mnie gdzieś w środku siedzi mimo wszystko feministka-buntowniczka, która krzyczy głośno, że nie widzi siebie w takim związku ot i tyle :) Oczywiście biorąc pod uwagę, że kobiety mają prawo do wolnego wyboru, więc mogą i być w takim związku. Najważniejsze by być szczęśliwym z tym w jaki sposób się żyje. A być może moje postrzeganie jest trochę spaczone przez bloga o tytule "popiół i diament", gdzie była historia dziewczyny, która wyszła za mąż, zamieszkała z facetem, on był czuły, troskliwy i bardzo cierpliwy, ale w którymś momencie cierpliwość się skończyła i gdy wróciła do domu kompletnie pijania, po długim nieodbieraniu telefonów, na drugi dzień miała ciężką rozmowę i karę w postaci lania. Później tam się to jeszcze powtórzyło i nagle dostała informacje, że jej mąż chce związku DD. A ponieważ była po pierwsze zbyt pazerna na Jego pieniądze, nie miała dokąd pójść w razie rozstania, musiałaby pracować i radzić sobie sama, to stwierdziła, że jakoś to zniesie... a no i twierdziła, że go kocha ^^nie wiem jak ta historia potoczyła się dalej, ale  na pewno miało jakiś wpływ na moja ocenę względem takiego związku.


_E_ a co kar w Waszym związku: nie zarzuciłam nigdzie, że jesteście w związku BDSM, więc nie możecie stosować sobie kar, tylko się trochę pogubiłam w tym czy one w końcu są czy ich nie ma. No i biorąc pod uwagę komentarz Niszy:

nisza_E napisał:

W tej chwili tak naprawdę karana nie jestem wcale, pomimo tego, że słowo kara funkcjonuje u nas w obiegu i nawet taki czy inny proceder może wyglądać jak kara. Ale tak naprawdę bardzo często jest to tylko i wyłącznie uświadomienie mi, że Pan robi ze mną co chce, wtedy kiedy chce. Już w momencie popełnienia przewinienia wiem i czuję że postąpiłam źle, żałuję tego i dałabym wszystko by cofnąć czas, więc de facto, kara w rozumieniu kary nie ma tutaj miejsca.

zastanawiałam się jak to jest z tym sztywnym trzymaniem się definicji/pojęć.

nisza_E - 2014-04-11 11:14:35

Tu masz Łasiczko trochę racje. Jest to hipokryzja z mojej strony - powinnam bardziej myśleć o tym co piszę. Dla wyjaśnienia, nie mam nic przeciwko temu, że ktoś coś tam sobie nazywa, ale publicznie faktycznie powinno się trzymać ujednoliconych definicji.

Co do DD, to ja się z Tobą nie zgadzam o tyle, że moim zdaniem zarówno kara w BDSM jak i w DD jeśli występuje to powinna być kara. Powinna być nieprzyjemna. Powinna nie sprawiać przyjemności. Powinna być przede wszystkim odstraszająca. Bo jaki  sens miałoby to w innym przypadku? Jeśli chcemy się pobawić, to pobawmy, ale bądźmy szczerzy - wtedy nie ma to w żaden sposób wydźwięku represyjno-wychowawczego. To po prostu dobra zabawa.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-13 13:29:45

Niszo, ale ja nigdzie nie napisałam, że kara ma być przyjemna, tylko, że kara w postaci lania do mnie nie przemawia...
Zresztą tak samo jak w wychowaniu dzieci uważam, że bicie jako środek represyjno-wychowawczy nie ma sensu i o wiele lepsze są kary, które dadzą do myślenia tak samo w przypadku relacji kara w postaci bicia wywołuje jedynie strach i nic poza tym. A kara nie fizyczna uczy i daje do zrozumienia dlaczego to co się zrobiło było złe. Tak jak już wcześniej podałam przykład z brakiem rozmów z Panem za robienie czegoś innego podczas rozmowy z Nim. Gdyby Pan mi wtedy wymierzył dotkliwe lanie, nieprzyjemne dla mnie to wywołało by to u mnie jakiś strach przed tym, żeby uniknąć takiego lania w przyszłości, ale nie dałoby do myślenia i pewnie prędzej czy później zrobiłabym to samo. A po jakimś czasie bym się przyzwyczaiła do bicia i byłoby mi to obojętne, na zasadzie poboli i przestanie. A jednak nieodzywanie się i nie słyszenie głosu Pana przez 24 godz i jeszcze na etapie, gdzie tak wielką przyjemność mi te rozmowy sprawiały, bardzo mocno dały mi do myślenia.

nisza_E - 2014-04-13 22:43:03

Poznańska Łasiczka napisał:

gdyby Pan uznał, że należy mi się kara w postaci lania dobrałby takie narzędzie i sposób uderzania, które by mi wcale nie sprawiało przyjemności a jedynie ból... I z jednej strony od razu mam w głowie słowo "przemoc" i myśl, że to kara z bezsilności i braku pomysłu na karę psychiczną, a z drugiej strony dotkliwa kara psychiczna też może być przemocą...

Nie napisałaś, że kara ma być przyjemna, ale napisałaś, że jeśli Pan dobrałby narzędzia które nie sprawią Ci żadnej przyjemności, to uznałabyś to za przemoc.
Poza tym - wszystko zależy od uległej. NA jedną kobietę lepiej będą działać kary psychiczne, na inna lepiej będą działały kary fizyczne, a psychiczne nie odniosą żadnego skutku.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-14 11:43:33

To też racja :)  Ale ja piszę o sobie i o tym co na mnie działa i jak ja to odbieram.
A napisałam o narzędziach, które nie sprawiają przyjemności, ale powodują ból. Bo sa takie które mi przyjemności nie sprawiają, ale nie krzywdzą mnie. A są takie... a właściwie nie tyle narzędzia co sposób bicia powodujący straszny ból oprócz braku przyjemności i to już mogłoby zakrawać o przemoc.
Tylko też co innego, gdyby Pan to robił codziennie "prewencyjnie" czy "alimentacyjnie" jak na tym blogu o DD, a co innego kiedy byłaby to kara za konkretne przewinienie.

A swoją drogą z tą przemocą wpadłam chyba w szaleńczy wir XXI wieku, że wszystko musi być takie ładne, bez agresji, bez przemocy, z dużym zaufaniem i głaskaniem wszystkich po główce... bezstresowe wychowanie itd.

nisza_E - 2014-04-14 23:12:23

Wiesz co, czytałam trochę blogów o DD i w sumie tylko w tym CDD znalazłam w ogóle taki termin jak lanie prewencyjne czy alimentacyjne.

Bardzo mi się natomiast podobał koncept "maintenance day" czy jak to się tam nazywało. Dzień takiego podsumowania, przypomnienia co i jak. Niby lanie nie jest za coś konkretnego...

Tak się też zastanawiam, że nie jestem przekonana czy pary żyjące w DD faktycznie nie mają żadnej satysfakcji z tego. Z samego lania znaczy się. Przynajmniej tak patrząc na pary, których blogi czytałam. Może po prostu tak trafiałam.

Moim zdaniem, bezstresowe wychowanie to jest żadne wychowanie.
A ja w ogóle uważam, że ta cała walka z wiatrakami, "bo my mamy prawo do (...)" jest trochę chybiona. Taka całkowita wolność nie wychodzi nam zwyczajnie na zbyt dobrze.

Poznańska Łasiczka - 2014-04-15 06:44:40

O przepraszam bardzo ja byłam bezstresowo wychowywana... bardzo bezstresowo nawet powiedziałabym i wyroslam na ludzi :D

alamajka - 2014-07-01 15:18:33

Przeczytałam cały wątek (dopiero teraz) z zapartym tchem.
Definicji swoich nie wysnułam, bo w zasadzie podczepiłabym się pod te, które podajecie już.
Zastanawia mnie natomiast inna kwestia.
Prawie 3 lata żyłam w układzie, którego sama dla siebie nigdy nie nazwałam w żaden sposób.
Zaczęło się od powiedzmy BDSM ograniczającego się do sypialni. Przeszło z biegiem czasu w 24/7. Później dochodziły kolejne elementy. To On ustalał np. menu na cały tydzień, określał dni wykonywania pewnych czynności domowych, rozliczał z nich niesamowicie skrupulatnie, ustalał strój obowiązujący w domu. Nie wtrącał się jedynie w moją pracę i studia. Co to zatem było?
Co do kar, o których tutaj też sporo napisałyście- za domową niesubordynację byłam karana zupełnie inaczej, niż za tę klimatyczną. Klimatycznie były to fizyczne kary (lanie najczęściej), "domowo"- dorzucenie idiotycznych czasami obowiązków, zakaz używania auta, telefonu, zostawienie mnie w domu, kiedy sam wychodził do knajpy ze wspólnymi znajomymi itp.
Po tych 3 latach ( w zasadzie po ostatnim pół roku), wiem, że nie nadaję się do takiego układu.

malenstwo - 2014-07-01 22:40:25

No i ja przebrnęłam...
i szczerze- nie ogarniam
jestem tą tzw kurą domową :D Decyzja była podjeta przez nas wspólnie, raz z uwagi na pracę mojego Pana, dwa z uwagi na dzieciaki i moje podejscie do ich wychowania. i nie jestem sobie w stanie wyobrazic, że mój mąż mógłby mi tak jak, tu dziewczyny opisałyscie zwiazek DD, wydzielac kasę. Owszem, skoro nie pracuję, to moim zakichanym obowiazkiem jest dbanie o dom. zawsze tez konsultuję wydatki, ale nie dlatego, ze czeka mnie za nie zrobienie tego kara. ja po prostu uważam, że skoro mój Pan zarabia, to powinien wiedzieć, na co przeznaczam pieniadze.
Karanie za balagan lub inne "niedociagniecia"- byłabym non stop karana!
Potrzebuje tego powietrza, na wielu płaszczyznach jestem, staram sie byc posłuszna Panu. Ale lubie tez swoją jako taka swobodę. DD, po tym wszystkim co tu przeczytalam, nie kojarzy mi sie dobrze i nie muszę próbować, żeby wiedzieć, że nie dla mnie taka zabawa.
A sam skrót, mnie strasznie bawi "DD", kiedys był "Reporter DD"- program dla dzieci :P

nisza_E - 2014-07-06 11:39:04

Alamajka, trochę mnie zaskoczyło Twoje podsumowanie. Zwłaszcza, że aktualnie jesteś tutaj z nami :-)

Maleństwo, co do wydawania pieniędzy to powiem szczerze, że u nas działa to podobnie. Ja również póki co nie pracuję, więc dużym nietaktem byłoby dla mnie wydawanie pieniędzy bez konsultacji z Panem. Chociaż kiedy pracowałam (i mam nadzieję, niedługo powrócić do tego stanu), również te wydatki konsultowałam z Panem, tyle że z trochę innych pobudek wtedy ;D

Poza tym, u was aktualnie przebywają dwa małe brzdące, w związku z czym bałagan jest według mnie nieunikniony - chociaż dzieci nie mam, więc może nie do końca się na tym znam ;)

A no i jeszcze jednak kwestia, ja bym nie opierała swojego poglądu na tym co zostało tutaj napisane :>

alamajka - 2014-07-06 13:03:13

nisza_E napisał:

Alamajka, trochę mnie zaskoczyło Twoje podsumowanie. Zwłaszcza, że aktualnie jesteś tutaj z nami :-)

Nie nadaję się do układu DD- to miałam na myśli :D
Tylko to ;)
I to DD w moim rozumieniu.

nisza_E - 2014-07-06 14:27:26

Hmm... Ale tego co opisywałaś, nie nazwałabym DD w żadnym wypadku.

alamajka - 2014-07-06 15:47:01

To zacytuję sama siebie


alamajka napisał:

To On ustalał np. menu na cały tydzień, określał dni wykonywania pewnych czynności domowych, rozliczał z nich niesamowicie skrupulatnie, ustalał strój obowiązujący w domu. Nie wtrącał się jedynie w moją pracę i studia. Co to zatem było?
Co do kar, o których tutaj też sporo napisałyście- za domową niesubordynację byłam karana zupełnie inaczej, niż za tę klimatyczną. Klimatycznie były to fizyczne kary (lanie najczęściej), "domowo"- dorzucenie idiotycznych czasami obowiązków, zakaz używania auta, telefonu, zostawienie mnie w domu, kiedy sam wychodził do knajpy ze wspólnymi znajomymi itp.
Po tych 3 latach ( w zasadzie po ostatnim pół roku), wiem, że nie nadaję się do takiego układu.

Ja sama nie nazwałam tego dla siebie w żaden sposób. Pozostawiłam ze znakiem zapytania. Natomiast rozliczanie z domowych obowiązków (upraszczam teraz) w taki sposób nie jest ani klimatem 24/7, ani "normalnym" związkiem. W moim odczuciu było zmierzaniem w kierunku DD i po tej próbce doskonale wiem, że nie jest to coś, w czym się odnajdę.
Czasami wystarczy namiastka czegoś, próbka jedynie, żeby wiedzieć, że nie chce się w to wchodzić głębiej.

malenstwo - 2014-07-06 17:44:42

nisza_E napisał:

Poza tym, u was aktualnie przebywają dwa małe brzdące, w związku z czym bałagan jest według mnie nieunikniony - chociaż dzieci nie mam, więc może nie do końca się na tym znam ;)

Moje brzdące nie są już takie małe Niszo, ja po prostu nie lubię sprzątać. Wolę iśc porabać drzewo na zime niż latać ze szmatką do kurzy :P

nisza_E napisał:

A no i jeszcze jednak kwestia, ja bym nie opierała swojego poglądu na tym co zostało tutaj napisane :>

Nie za bardzo chce mi się szukać w internecie innych źródeł. Poczytałam trochę na jakimś blogu i jakieś forum też wyhaczyłam. I widze to tak: ja owszem, dbam o dom i o dzieci, ale mój Pan tez ma obie ręce, które za przeproszeniem do tyłka Mu nie przyrosły. Wiem, że jak przylatuje do domu, to chce odpocząc od pracy, ale ja nigdy nie mam urlopu. Nie chcialabym być rozliczana z domowych obowiązków. Owszem, jak mój mąz wraca do domu, to ja wiecej się staram, domek wypucowany itd, ale to może pierwsze dwa dni :D Dlaczego on ma nie zrobić obiadu albo śniadania? Czemu, to ja mialabym tylko zajmować się odkurzaniem i innymi pierdolami. Szału bym dostała. jestem SUKĄ a nie SŁUŻĄCĄ. Może ja to źle interpretuję. Jak tak, to proszę o wyjaśnienie :)

nisza_E - 2014-07-07 21:24:21

No proszę, to ja nie wiem skąd wytrzasnęłam to, że masz dzieciątka w wieku około 8 lat :O

Zmusiłyście mnie do przeczytania tego wątku OD POCZĄTKU (sic!) - jeszcze raz :P Bo chyba pojawiło się tu pewne nieporozumienie.

Łasiczka pisała o kobietach, które są w pełni uzależnione od mężczyzny. I tutaj jest pierwszy błąd, który nie został wyprostowany. Związek DD nie równa się temu, że kobieta siedzi w domu, nie uczy się, nie pracuje i ogólnie żeruje na facecie. DD określa tylko i wyłącznie dynamikę związku, to że mężczyzna (o kobietach nie słyszałam) przewodzi i jest odpowiedzialny za dom i powodzenie rodziny.

Druga rzecz - związek DD nie opiera się na terrorze. Jest pewien podział obowiązków i zadaniem tego mężczyzny jest przypilnowanie, żeby kobieta swoje obowiązki wykonywała należycie (przy czym jak w BDSM - sam również wykonuje swoją część roboty). Mało tego, to zupełnie nie oznacza, że kobieta ma prać, sprzątać, gotować i tańczyć na rurze kiedy Panu i Władcy się umyśli. To jest... Hm.. Przybranie metody do pracy nad niedociągnięciami.

I główną różnicą jest to, że w DD nie ma "masochizmu". Nie bije się dla przyjemności tylko faktycznie za karę, w ramach korekcji pewnych zachowań.

Co do tego zajmowania domem jako takim jeszcze, to ja akurat mam trochę inny pogląd, bo ja uważam że taka jest rola kobiety. Facet ma jedne zadania, kobieta ma inne. Ale mam świadomość, że to dość niepopularne w związku z czym, jakby pozostawiam to dla siebie ;-)

Alamajka, tym razem ja uproszę, nie wszystko co nie jest klimatem i nie jest "normalnym związkiem" jest DD ;-) Tak naprawdę według mnie, to o czym Ty piszesz bardziej zakrawa na niewolnictwo niż na DD. Ale to tylko moje odczucie na podstawie tego co napisałaś ;-) I to co powiedziałaś, hmm... To trochę jak powiedzieć (mam nadzieję, że się nikt moim porównaniem nie poczuje urażony): "ja się do seksu nie nadaję, zostałam zgwałcona, miałam namiastkę seksu i ja więcej nie chcę". Już bym bardziej przytaknęła, gdybyś powiedziała że nie nadajesz się do Gor po tym opisie.

malenstwo - 2014-07-08 08:04:42

No tak, Niszo, moje dzieciaki sa mniej wiecej w takim wieku- czyli już są samodzielni. Tak jak Ty napisałaś, że masz niepopularne podejscie do roli kobiety w domu, tak ja mam niepopularne podejście do wychowywania dzieci :D

nisza_E napisał:

DD określa tylko i wyłącznie dynamikę związku, to że mężczyzna (o kobietach nie słyszałam) przewodzi i jest odpowiedzialny za dom i powodzenie rodziny.

I juz samo to mi się nie podoba :) Jednak jestem zdecydowanie za partnerstwem. Nie chciałabym "zrzucać" odpowiedzialności za "nasze powodzenie" tylko na mojego męża. Zresztą, to by było nie możliwe.... Jego nie ma, a ja sama musze "być odpowiedzialna" biorąc od Niego wsparcie i siłę pełnymi garściami.


nisza_E napisał:

I główną różnicą jest to, że w DD nie ma "masochizmu". Nie bije się dla przyjemności tylko faktycznie za karę, w ramach korekcji pewnych zachowań.

I ta główna różnica jest do kitu dla kobiety, która jest masochistką :P

nisza_E napisał:

Co do tego zajmowania domem jako takim jeszcze, to ja akurat mam trochę inny pogląd, bo ja uważam że taka jest rola kobiety. Facet ma jedne zadania, kobieta ma inne. Ale mam świadomość, że to dość niepopularne w związku z czym, jakby pozostawiam to dla siebie ;-)

Jedyną rzeczą, w której mężczyzna nie może wyreczyć kobiety jest rodzenie dzieci. Nie wydaje mi się, żeby Twój pogląd Niszo był bardzo archaiczny. U nas tak naprawdę funkcjonujemy wg takiego typu rodziny. Tylko, że za niedociągnięcia lub inne uchybienia niklt mnie nie kara. Zajmuję się domem i dziećmi, ale to moja sprawa czy bedzie posprzatane lub czy bedzie obiad z dwóch dań albo po raz 2 w tygodniu parówki z mikrofali.

Dlatego tez nawet po Twoich wyjasnieniach widze czarno na białym , że to nie dla mnie. Ale jak komus pasuje, to niech się "bawi" w najlepsze :)

nisza_E - 2014-07-08 10:59:53

Ale ja to rozumiem, że komuś to może nie odpowiadać - po prostu miałam wrażenie, że wkradła się pewna niespójność w całą tę dyskusję i chciałam to jedynie wyprostować.

Co do całego tematu i partnerstwa - cóż, dla mnie to pic na wode fotomontaż. Gwoli ścisłości tylko - to moja opinia, a nie żadne prawdy objawione ;-)

Według mnie, coś takiego jak partnerstwo nie istnieje. Przynajmniej w założeniach takich o jakich zostałam poinformowana. Nie da się żyć w taki sposób, żeby rządziły dwie osoby. To nawet z teorii zarządzania wynika - problematycznym jest, jeżeli nie ma jednolitości władzy. Demokracji w małżeństwie też się nie da przeprowadzić, bo głosowanie - w przypadku różnicy opinii - nigdy nie będzie jednoznaczne :P W prawie każdej decyzji, w której pojawia się niezgoda, jedna strona musi ustąpić. Mając do wyboru "jedźmy nad morze lub w góry", to jak pojedziemy do Kielc to żadne nie będzie zadowolone - to tak w ramach komentarza do kompromisu :D Oddając decyzje jednej osobie - to wcale nie musi być facet, równie dobrze to może być kobieta - nie ma tego problemu, że jedna strona ma poczucie: "a dlaczego to ja zawsze ustępuję" albo: " kurcze, trzeba było być bardziej stanowczym".

Oczywiście, to się według mnie wiąże z tym jakim człowiekiem musi być "głowa domu", bo jeżeli taki związek wykorzystuje do osiągania swoich celów to jakby nie ma mowy tutaj o przewodzeniu domowi. Taka rola polega właśnie na tym, żeby podejmować takie decyzje, które na dłuższą metę zadowolą wszystkich.

Malenstwo, według mnie w małżeństwie nie ma czegoś takiego jak "moja sprawa". Pewnie u was jest to trochę inaczej, bo Twojego męża przez większość czasu nie ma. Ale ja uważam, że cokolwiek dzieje się w małżeństwie jest sprawą obydwu stron, bo na obydwie strony to wpływa. Jeżeli ja cały tydzień gotuje ziemniaki z kwaśnym mlekiem, których mój mąż nie cierpi, to prędzej czy później "grzecznie zapyta", czy nie mogłoby być coś innego, bo jemu się już tymi ziemniakami chce rzygać. Jeżeli moim obowiązkiem jest sprzątać, zapraszamy gości i jeden z nich przyklei się do podłogi, to wstyd jest nam obojgu, a nie tylko mnie, pomimo tego że to tylko moja sprawa czy posprzątałam czy nie. Jeżeli obowiązkiem mojego męża jest dbać o "sprawność" domu, to jeżeli nie wywiąże się ze swoich obowiązków to wpływa to na dwie osoby. W najlepszym przypadku żona chodzi podkurzona trzeci tydzień, bo się nie domykają drzwi; w najgorszym ma całkiem przyjemne afro, które nabyła od porażenia prądem z zepsutego gniazdka <joke> :D I można mówić o tym, że nie jest się karanym, ale według mnie różnica jest tylko taka, że ta kara ma inny wymiar. Bo jeżeli zawstydzę mojego męża przy znajomych, lub nie smakuje mu moja kuchnia, to jest mi smutno/przykro/jestem na siebie zła czy jakiekolwiek inne negatywne uczucie; jeżeli chodzę trzeci tydzień podkurzona to siłą rzeczy odbija się to na biednym chłopie :D

I ta główna różnica jest do kitu dla kobiety, która jest masochistką

I dlatego jesteś w BDSM 24/7 :D

Jedyną rzeczą, w której mężczyzna nie może wyreczyć kobiety jest rodzenie dzieci. Nie wydaje mi się, żeby Twój pogląd Niszo był bardzo archaiczny. U nas tak naprawdę funkcjonujemy wg takiego typu rodziny. Tylko, że za niedociągnięcia lub inne uchybienia niklt mnie nie kara.

Widzisz, ale ja się z tym zgadzam - oprócz rodzenia dzieci i karmienia piersią, mężczyzna może zastąpić nas we wszystkim; oprócz sikania po ścianie (a i to jakby się uparł da radę:D) i poddaniu się badaniu prostaty, niewiele jest rzeczy w których nie możemy zastąpić mężczyzny. A jednak nadal uważam, że pewne role należą do kobiet, a inne do mężczyzn. Do pewnych prac/obowiązków mamy większe predyspozycje niż mężczyźni i odwrotnie. I to nie chodzi o to, że kobieta tego czy tamtego zrobić nie potrafi; lub że mężczyzna tego czy tamtego zrobić nie potrafi -> każde z nas potrafi, tyle tylko że jak we wszystkim, również w związku pojawia się podział obowiązków i ja uważam, że ten tradycyjny podział sprawuje się najlepiej jak do tej pory.

malenstwo - 2014-07-08 12:40:14

nisza_E napisał:

Według mnie, coś takiego jak partnerstwo nie istnieje.  .

Wrrrr. oczywiście, że istnieje partnerstwo. Możemy w jednym roku pojechać w góry, na następny nad morze. Wiadomo, ze skoro się nie znam na tym czy na tamtym, a mój mąż tak, to ja wypowiadac się nie będę. Ale jeżeli w jednym temacie mamy odmienne zdania, to decyzja zostaje podjęta na korzyśc tego, kto ma lepsze argumenty. Chociaz tak jak w moim wypadku, rzadko sie zdarza, żebyśmy mieli inne zdania, jeżeli chodzi o dom czy inne tego typu sprawy.

nisza_E napisał:

Malenstwo, według mnie w małżeństwie nie ma czegoś takiego jak "moja sprawa". Pewnie u was jest to trochę inaczej, bo Twojego męża przez większość czasu nie ma.

Mozliwe, że jest to spowodowane właśnie tym, że mojego Pana nie ma w więkzości w domu. Tylko, że pomyć podłogi, to i on może jak mamy miec gosci. zresztą tak naprawdę nie mam tego problemu, jestem na tyle niesympatyczną osoba, że odwiedzaja nas tylko ci przed którymi nie musze się wstydzić, że jest pierdolnik. Skoro ja gotuję, to jest to "moja sprawa", co podam na stół. Jak nie pasuje drugi dzień to samo, to droga wolna: garnki w szafce, ziemniaki w sklepie. I tak np., mój mąz wie, że nigdy nie doczeka się w domu takich potraw jak flaki czy wątróbka, bo ja się tym brzydze i tego nie jem, więc nie ugotuję. Skoro pan i władca nie zamierza naprawic gniazdka, to sama to zrobię, albo narobię mu lipy i pójdę po sąsiada wyjasniając, że mój chyba nie potrafi bo od dwóch tygodni nie mogę się doprosić. Jeżeli ja cos źle zrobię, to oczywiscie mój Pan działa tymi samymi metodami.
Boszze, jak to zabrzmiało :) Pewien znajomy nas ostatnio podsumował: u was to wygląda tak, że jedno drugiemu non stop na złośc robi :P - no ale mamy przy tym niezłą zabawę przynajmniej.


nisza_E napisał:

również w związku pojawia się podział obowiązków i ja uważam, że ten tradycyjny podział sprawuje się najlepiej jak do tej pory.

Nie wiem, chyba się nie zgodzę. Uważam, że nie w kazdym przypadku. czasami to tatusiowie lepiej zajmują się dziećmi niz mamy. Faceci lepiej gotują i chcą to robić. Ja zamiast latania ze szmatką od kurzy wolę iść i poukładać kilka metrów drzewa, które wczesniej podziabałam, bo lubię się zmeczyć fizycznie.

Co do np. karmienia piersią. wszystko zależy od podejścia. Jak się urodził nasz pierwszy syn, to za każdym razem jak mały wstawał na cycka w nocy, to ja budziłam meża. Czyli co 2 godziny- a karmienie trwało ok godzinę. Mój Pan może smiało powiedziec, że wie jakie uciązliwe jest karmienie piersią. Pamiętam jak wtedy moja matka darła się na mnie: przecież on wstaje rano do pracy, co ty robisz! a ja odpowiafdalam: palcem sobie dzieciaka nie zrobilam, i ja tez rano wstaję, i jestem cały dzień na nogach, bo się dzieckiem zajmuję! Wtedy chyba nie był z tego zadowolony, ale teraz twierdzi, ze dobrze się stało: inaczej patrzy na to ile mnie kosztowało zajmowanie się dziećmi.

Każdemu według potrzeb Niszo. I jeśli obydwoje się starają, i potrafią rozmawiać, a w dodatku sa naprawdę zgraną parą, to jest możliwe partnerstwo. Jest możliwe, że wszystkie decyzje są wspólne, a jak ktos ustępuje, to nie czuje się przy tym skrzywdzony, bo po prostu rozumie, że jego argumenty nie były wystarczające.

A tak nawiasem mówiąc, to podobno najlepszą formą władzy jest: demokratycznie wybrany dyktator :D (powtarazając za T.Pratchettem)

nisza_E - 2014-07-08 13:09:41

Malenstwo, pozwól że odstąpię od dyskusji na ten temat. Potwornie, okropnie się z Tobą nie zgadzam i zdanie na temat tego co napisałaś mam nie najlepsze, ale ponieważ to są wasze prywatne sprawy to powstrzymam się od komentarza :)

malenstwo - 2014-07-08 13:31:03

Przynajmniej w jednym się zgadzamy: nie dojdziemy obie do porozumienia w tej sprawie :)

UległaSuka - 2015-10-02 09:30:40

Witam Forumowiczki :)

U mnie jest trochę inaczej, coś pomiędzy DD, a BDSM 24/7. Czyli w domu dyscyplinowanie, kary, nagrody, a poza domem różne planowane zabawy - w zależności na co ochotę ma mój Pan. Od wyjścia z obrożą do sklepu po oddawanie się innym.

nisza_E - 2015-10-02 10:40:07

A zaczęło się tak niewinnie ;P Macie rónież relacje emocjonalną? W sensie czy się kochacie mówiąc po ludzku ;p

UległaSuka - 2015-10-08 12:30:58

My mamy, od 10 lat, ale to nie była DD od początku :P

www.dragons5.pun.pl www.malgorzataostrowska.pun.pl www.matin.pun.pl www.margonem.pun.pl www.rudolfik-ekonomiczna.pun.pl