nisza_E - 2014-03-30 12:53:33

Czasem czytając blogi mam wrażenie, że istnieją uległe, które NIGDY się nie buntują i NIGDY w niczym nie mówią nie.

Ja nie jestem kimś takim, zbyt wredny mam charakterek. Aleee...

Jak uważacie, tak się w ogóle da?

Lindsey - 2014-03-30 13:57:41

Nie da się. Oczywiście że się nie da :P
Odpowiedź co do tego jest prosta: one nie piszą o tych buntach bo ciężko się do nich przyznawac  :D

nisza_E - 2014-03-30 17:14:45

Mówisz?

Ja to w ogóle nie wiem do końca jak to jest z tym blogowaniem i szczerością. Często mam wrażenie, że polega to trochę na takim przekonywaniu siebie jaka to ja nie jestem.

Nie mniej jednak...

Ja np. rzadko w tej chwili się buntuję, ale jeśli już to pod nieobecność Pana robię zwyczajnie po swojemu, a potem ze skruchą przyznaję się do tego co zrobiłam. O dziwo - z prawdziwą skruchą. Naprawdę muszę nie panować nad sobą, żeby być w stanie powiedzieć Panu "nie" prosto w twarz.

Zastanawiam się jednak, że jeśli mówię nie, to wynika to raczej z braku siły lub wycieńczenia.

Ja się wywnętrzyłam, a jak to jest u was?

Lindsey - 2014-03-30 19:54:03

Z tym blogowaniem, to różnie bywa- ale myśle że tutaj zdrowy dystans trzeba zachować i bedzie okey :)

Co do buntowania, ja mam mało okazji bo jak na razie żyjemy z Panem na odleglosc.
Ale skoro juz sie uzewnętrzniamy :D
Od samego początku mojej relacji z Panem na kazdy pomysł Pana mowilam nie.
Obciaganie- nie, seks analny nie, korek nie, wibrator nie ...i setki takich przykładów włącznie z obiad w centrum-nie :D
Tyle ze ja mowie nie, a potem sama o to prosze... Aczkolwiek moje nie w stosunku do Pana nie jest absolutnie robieniem mu na przekór. To chyba taki odruch, choc zauważam ze ostatnio on zanika, a pojawia sie pytanie : a jak?a czemu? Itd.
Nigdy swojemu Panu tez nie powiedziałam Nie w twarz...
Choc odgrażam sie jak mogę :P po prostu nie umiem powiedziec mu nie ..

nisza_E - 2014-04-01 10:37:47

Czyli innymi słowy jesteś jak pekińczyk :D Głośno szczeka, ale nie groźny :P?? W pozytywnym znaczeniu oczywiście ;-)

Lindsey - 2014-04-01 12:45:05

Hahah dzięki za porównanie :D hahahaha
Nie, no ja generalnie nie szczekam właśnie o to chodzi..cichutko powiem Nie- Pan zrobi swoje, i mimo mojego nie robi po swojemu :D
To czy ja wiem czy jak pekińczyk..? hmmmm :D

GalAnonim - 2014-04-01 22:04:23

A ja osobiście uważam,że istnieją takie uległe które nigdy się nie buntują i nie odmawiają (choć w głowie mogą mieć coś innego)
Spodziewam się ze jest to naprawdę maly procent ,ale znam takie osoby które nawet w życiu codziennym nie potrafią być absolutnie asertywne i nie powiedzą nie.

Ja nie mogłabym taka byc,przenigdy. na codzień mam raczej "władczy" charakterek i lubie słowne zaczepki,dyskusje i wchodzić w grę słow.
zdarza mi się celowo pyskować i sprawdzać na ile mogę sobie pozwolić ;)

co do blogów i tego co ludzie opisują ciezko tak do konca uwierzyc,zawsze cos pewnie ktos dodaje albo ujmuje tak zeby bylo lepiej,ladniej,wygodniej

xamira - 2014-04-01 22:57:43

Ja podczas rozmowy na czaterii dowiedziałam się, że uległa, która się nie buntuje, z czasem robi się nudna, postanowiłam to sprawdzić na "własnej skórce"-- efekt był piorunujący, im ja byłam bardziej posłuszna, a przychodziło mi to z cholernym trudem, tym relacja stawa się bardziej monotonna...W końcu, to mnie szlag trafił, i powróciłam do dawnej siebie, i któregoś razu usłyszałam:" su rozrabiasz"-- no ktoś w końcu musi- odpowiadam, bo inaczej się Panie zanudzisz...i pierwsze co zobaczyłam, to błysk w Jego oczach...

nisza_E - 2014-04-02 01:03:21

Lajla, swoją drogą nie wzięłam pod uwagę że przecież istnieją osoby, które zwyczajnie są nie asertywne. Choć to ciekawe, bo w uległości bunt pojawia się tam gdzie opór a opór tam gdzie ograniczenia, a ograniczenia z kolei tam gdzie limity możliwości. Czy i w takim momentach asertywność nie istnieje?

Myślę, że wszystko zależy od tego czego się potrzebuje. Mój Pan nie toleruje nie posłuszeństwa, co wcale nie przeszkadza nam prowadzić prawie niekończącej się walki :P Osoby, które czytają mojego bloga, zapewne to potwierdzą.
Aczkolwiek jest to tylko jakaś tam zabawa, czy gra dzięki której właśnie nie jest nudno.

chococarmel - 2014-04-06 11:59:46

lajla10 napisał:

A ja osobiście uważam,że istnieją takie uległe które nigdy się nie buntują i nie odmawiają (choć w głowie mogą mieć coś innego)
Spodziewam się ze jest to naprawdę maly procent ,ale znam takie osoby które nawet w życiu codziennym nie potrafią być absolutnie asertywne i nie powiedzą nie.

Ja nie mogłabym taka byc,przenigdy. na codzień mam raczej "władczy" charakterek i lubie słowne zaczepki,dyskusje i wchodzić w grę słow.
zdarza mi się celowo pyskować i sprawdzać na ile mogę sobie pozwolić ;)

co do blogów i tego co ludzie opisują ciezko tak do konca uwierzyc,zawsze cos pewnie ktos dodaje albo ujmuje tak zeby bylo lepiej,ladniej,wygodniej

I tu się zgodzę z lajlą :) widzę, że mamy podobny wichrzycielski charakterek ;), ale taka natura.

Xamiro, zawsze najważniejsze to być sobą. Można sprawdzać różne teorie, ale na dłuższą metę, to nigdy nie przechodzi. W szczególności, że Pan zainteresował się Tobą poprzez Twoje usposobienie, widać nie widział w tobie w ideału pokorności ;). I dobrze, ja nadal uważam, że wiecznie grzeczne i dpowiadające ciągle 'tak, Panie' uległe, są po prostu bez wyrazu. Bez tej iskry.

GalAnonim - 2014-04-07 21:39:51

Xamiro - bardzo możliwe,że uległa która choc czasem sie nie buntuje staje się nudna, jak teraz tak myśle,to uwazam tak samo ;)

Niszo - niby opor pojawia sie jak coś Cie blokuje albo ogranicza,ale nie do konca - bo mozna się stawiać tak z "pazurem" własnie po to zeby zostac ustawiona i posadzoną na tyłku - bynajmniej ja to tak widze,wychodzi na to ze mysle podobnie jak xamira,zeby troche "narozrabiac" :D

nisza_E - 2014-04-07 21:48:07

Ale to ja się zgadzam - zresztą jak pisałam - często "pokazuję pazurki" tylko dla takiej właśnie małej "potyczki", aczkolwiek wydaje mi się, że nie jest to na poważnie, że byłabym w stanie odróżnić czy w danym momencie mogę pozwolić sobie na "wojowanie" czy mam być posłuszna i akurat dla mojego Pana taki układ jest ok. I podobno się nie nudzi ;P

nisza_E - 2014-04-08 14:38:44

Z tego wniosek, że się zgadzamy :) Widzę to podobnie, i z tą "wieczną grzecznością" bardziej chodziło mi o to, że jeśli wiadomo że nie żartujemy i wszystko jest na serio, to czy da się zawsze być posłusznym.
Takich przepychanek na żarty, dla podrażnienia nie uznaję jako nieposłuszeństwa.

chococarmel - 2014-04-15 23:49:08

Ale w sumie Ni jakby na to nie patrzeć taki związek, w którym na każdą wypowiedź Pana, odpowiadałabyś 'oczywiście, że Tak, Panie' 'w zupełności się z Tobą zgadzam' ' ja tu nic nie mam do powiedzenia' i nie byłoby tych żartobliwych zaczepek, drażnienia się i wgl, to co to by była za relacja ? Jak dla mnie strasznie nudna i po dłuższym-krótszym ( chociaż stawiałabym tutaj na to drugie ) czasie zakończyłaby się znużeniem obu stron. Bo jeżeli każda rozmowa kończyłaby się po dwóch wypowiedzianych zdaniach, przytakiwaniem i bezmyślnym machaniem ogonkiem to w końcu sfinalizowało by się to monotonią i otępieniem relacji.

nisza_E - 2014-04-17 11:52:51

Karmelko, ale ja trzeci raz się z Tobą zgadzam już :P Uważam,że jeśli zaczepki i "wojowanie" jest żartobliwe i właśnie na zasadzie dobrej zabawy, to to nie jest nieposłuszeństwo.
Ja doskonale wiem, kiedy Pan mówi poważnie (a w przypadkach, w których nie wiem, to się boleśnie dowiaduję :D), a kiedy mogę sobie pozwolić na małą bitewkę. Instynkt samozachowawczy w 99% przypadków działa poprawnie :D Natomiast jeżeli czuję, że Pan mówi w danym momencie poważnie, to wiem, że posłuszna być muszę, bo Pan po prostu innej opcji nie toleruje.

Oczywiście, to wcale nie przeszkadza mi czasami odstawić takiej mañany jaką tylko ja potrafię - ale wtedy kończy się to już 100% poważną bitwą nie mającą nic wspólnego z niewinną zabawą.

chococarmel - 2014-04-17 19:18:06

Nie no oczywiście, trzeba rozróżniać 'poważnie' i 'tak dla zabawy'. Chociaż i czasem po 'tak dla zabawy' można oberwać ;)

GalAnonim - 2014-04-18 11:40:30

ale czasami chce się nawet dla zabawy oberwac :D

nisza_E - 2014-04-18 11:50:59

A jeszcze innym czasem to "dla zabawy" może przestać być dla zabawy i przerosnąć :D

alamajka - 2014-06-25 18:25:20

No to wychodzi na to, że jestem nienormalna ;)
Nie widzę nic zabawnego w droczeniu się czy odmawianiu dla zabawy.
A odmawianie "na poważnie" nie wchodzi u nas w rachubę. Nie ma takiej opcji. Tym bardziej, że Pan zna mnie doskonale i nigdy nie stawia przede mną zadań, których nie jestem w stanie wykonać (czasami z ogromnym nakładem trudów, walki ze sobą i okolicznościami).
Pan nigdy nie usłyszał "nie".
U nas jest to zakazane słowo.
Rozrywek i braku nudy dostarczam w inny sposób. Już moja w tym głowa, żeby być ciągle atrakcyjną bez sprzeciwiania się woli Pana.

malenstwo - 2014-06-26 08:49:55

Lubię się droczyć.Czasami problem mam z wyhamowaniem się, gdy już jest o jedno słowo za daleko, ale i na to są sposoby :p
Mamy obydwoje z Panem duże poczucie humoru, także na swój temat, wobec tego zdarza się, że nawet 'powazna' sytuacja kończy się śmiechem (a potem oczywiście karą- za mój niewyparzony jęzor). Póki to pasuje mojemu Panu, nie widzę nic złego w draznieniu się z Nim "dla zabawy". No i ja lubię, gdy z takiego "śmiejącego się" WRACAJ MI TU ZARAZ, przechodzi do całkowicie poważnego polecenia. To tak jakby mieć ich dwóch w jednej osobie :D

alamajka - 2014-06-26 11:02:29

Wyszłam na sztywniarę ) A to nie tak. U nas jest mnóstwo żywiołowej radości, śmiechu, dystansu do samych siebie, do sytuacji. Generalnie bywa dosyć zabawnie.
Ale nie tak wywołane są te sytuacje.

nisza_E - 2014-06-26 12:57:03

Nie wiem czy to kwestia bycia sztywniarą, to po prostu inne podejście. Ty masz zawsze na zasadzie "Tak Panie, dobrze Panie"; ja lubię sobie powalczyć.

Przy czym ta walka jest taka bardzo umowna, bo walczymy dopóki Pan daje mi walczyć, jeżeli uważa że dość to nie musi dwa razy powtarzać;P

alamajka - 2014-06-26 13:06:40

No kurczę, właśnie nie ma przy tym "tak Panie, dobrze Panie" :P
Nie ma durnego potakiwania na wszystko.
Ale chyba nie umiem wytłumaczyć, jak to działa.
Pan zawsze wie, co ja sobie myślę na dany temat, widzi moje półuśmieszki, ironiczną minę, moje "o ja pierdzielę", "taaaaaaaa". Nigdy się nie sprzeciwiam, ale moje nastawienie widać jak na dłoni. Pewnie dlatego dostaję idiotyczne zadania, żebym je wykonywała z tym pobłażliwym uśmieszkiem i miną pt. "swoje myślę, ale skoro chcesz coś takiego, to ok." Oboje mamy przy tym fun.

nisza_E - 2014-11-18 00:35:06

No ok, ale nie zdarza się żeby Pan wydał Ci polecenie, a Ty żebyś powiedziała "a właśnie, że nie, pocałuj się w tyłek".

Ciebie to nie bawi. Bawicie się w inny sposób. Nas bawi akurat to, a zupełnie nie bawiłoby to co bawi was. Ot taki zróżnicowany świat :)

Przedyskutowałyśmy kwestie odmawiania i buntów dla zabawy, a co z tymi na serio? Nie przychodzi czasami taki moment, kiedy zwyczajnie ma się wszystkiego dość i odmawia się wszystkiego i wszystkim?

W tej chwili już prawie nigdy nie zdarzają mi się takie sytuacje, ale niejednokrotnie bywały w moim życiu i wtedy nawet Pan i Władziec nie był mnie w stanie zmusić do czegokolwiek. Trochę nie po suczemu - wiem, aczkolwiek przynajmniej było nad czym pracować :) Zresztą nadal jest.

young_slave - 2014-11-26 19:09:05

O buntach przez ostatnie kilka tygodni nauczyłam się bardzo wiele. Przerabiałam wszystkie możliwe. Od "nie, bo nie muszę" poprzez "nie, bo nie chcę" do "nie, bo Ty mi każesz". Najtrudniej jest buntować się w twarz. Ba... to prawie niemożliwe. Przez telefon czy komunikator łatwo można sobie nagrabić... Po przeczytaniu tego wątku doszłam do wniosku, że jestem mieszaniną pół-sztywną. Chociaż myślałam, że wolę wszystko na poważnie często zdarza mi się rozśmieszać Pana w zdecydowanie nieodpowiednich momentach. "Ten" wzrok z Jego strony i mój szeroki uśmiech oraz jakaś głupkowata odzywka działają cuda i groźny Władca zamienia się na kilka chwil w roześmianego mężczyznę ;)

alamajka napisał:

Pan zawsze wie, co ja sobie myślę na dany temat, widzi moje półuśmieszki, ironiczną minę, moje "o ja pierdzielę", "taaaaaaaa". Nigdy się nie sprzeciwiam, ale moje nastawienie widać jak na dłoni.

O to, to. Mam bardzo podobnie. Tyle tylko, że w moim przypadku jest to poważne wykroczenie gorsze nawet od jawnego sprzeciwu. Półuśmieszki i ironiczne miny działają jak płachta na byka i jeśli chcę uniknąć kłopotów, o wiele bezpieczniej jest powiedzieć co mi leży na sercu wprost.

W gruncie rzeczy bunty zdarzają się wtedy kiedy mi za dużo wolno - nie za mało. Czasem to nawet dziecinne tupanie nóżką - żeby tylko zwrócić uwagę Pana na siebie. A kiedy jestem pod Jego skrzydłami (chociażby było to tylko "teraz idziesz się uczyć, zadzwonię kiedy uznam, że już wystarczy") jest łatwiej.

Borealiss - 2015-02-01 12:13:59

Po pierwsze.... mam tak przekorny i wredny charakter że sobie tego nie wyobrażam. Choć fakt faktem bywają dni kiedy nie mam ochoty na bunty i nie wiem gdzie się podziać ,plątając się jak dziewczynka z zapałkami.
Ale jednak mam swój pazur, często się kłócę nawet jeśli  w trakcie się okaże że nie mam racji... chyba że zmięknę pod  wpływem " przecież widzę że wiesz o co chodzi.. "jak już zostanę rozpracowana.... to traci swój urok. Może i ktoś uzna mnie za wariatkę , ale cukierkowy związek mnie mdli...
Oczywiście nie chodzi mi o stwarzanie sobie problemów czy sytuacji do kłótni.... ale o pierdółki można się "pochatrusić ", zresztą lubie dokazywać :)

nisza_E - 2015-03-26 17:03:14

young_slave napisał:

Chociaż myślałam, że wolę wszystko na poważnie często zdarza mi się rozśmieszać Pana w zdecydowanie nieodpowiednich momentach. "Ten" wzrok z Jego strony i mój szeroki uśmiech oraz jakaś głupkowata odzywka działają cuda i groźny Władca zamienia się na kilka chwil w roześmianego mężczyznę

No właśnie u nas jest podobnie, chociaż moja przyjaciółka uważa, że nie trzeba w klimacie powagi, że na dobrą sprawę można uskuteczniać dominację ze śmiechem na ustach. Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić.

young_slave napisał:

O to, to. Mam bardzo podobnie. Tyle tylko, że w moim przypadku jest to poważne wykroczenie gorsze nawet od jawnego sprzeciwu. Półuśmieszki i ironiczne miny działają jak płachta na byka i jeśli chcę uniknąć kłopotów, o wiele bezpieczniej jest powiedzieć co mi leży na sercu wprost.

U nas podobnie. Pan to odbiera jako brak szacunku do siebie. .

young_slave napisał:

W gruncie rzeczy bunty zdarzają się wtedy kiedy mi za dużo wolno - nie za mało.

A nie jest to trochę tak, że jak wolno za mało to robi się... Hm... Zbyt poważnie?

Borealiss napisał:

Ale jednak mam swój pazur, często się kłócę nawet jeśli  w trakcie się okaże że nie mam racji... chyba że zmięknę pod  wpływem " przecież widzę że wiesz o co chodzi.. "jak już zostanę rozpracowana.... to traci swój urok (...) Oczywiście nie chodzi mi o stwarzanie sobie problemów czy sytuacji do kłótni.... ale o pierdółki można się "pochatrusić ", zresztą lubie dokazywać

To mi przypomniało o sytuacji, która miała miejsce kilka dni temu. Toczyliśmy z Panem dyskusje na temat gender i podziału ról wśród kobiet i mężczyzn. Pan obstawał przy modelu tradycyjnym, ja przy tym że każdy powinien wybierać, że wszystko zależy u dziecka od wychowania. Poszło niemalże na noże. Po czym po jakichś dwóch godzinach dyskusji Pan stwierdził: "jak mi teraz powiesz, że mając dzieci nie wychowywałabyś ich zgodnie z filozofią gender to Cię kopnę w tyłek" na co ja beztrosko odpowiedziałam, że oczywiście, że nie, że przecież to wierutna bzdura :D Dlatego my akurat często prowadzimy dyskusje, w których jedna ze stron obiera pewien tok myślenia nawet jeśli się z nim nie zgadza i z miejsca wie, że nie ma racji :D

malenstwo - 2015-03-31 09:08:59

nisza_E napisał:

Dlatego my akurat często prowadzimy dyskusje, w których jedna ze stron obiera pewien tok myślenia nawet jeśli się z nim nie zgadza i z miejsca wie, że nie ma racji :D

Skąd ja to znam? :D
Już jakiś czas temu odkryliśmy, że w większości przypadków mamy to samo zdanie. A trudno dyskutować z kimś, kto myśli to co my sami. Dlatego i u nas stosujemy "ten manewr"- tylko po to, aby rozmawiać, wymieniać się argumentami itd. Problemem jest jedynie, to, że ja się za bardzo zawsze ekscytuję, i w pewnych momentach dochodzi do podnoszenia głosu, tupania nogami oraz innych bardziej lub mniej dziecięcych zagrywek. I to niestety, głównie moje zachowanie, prowadzi do ucięcia dyskusji :/ ;)

nisza_E - 2015-03-31 10:30:37

malenstwo napisał:

Problemem jest jedynie, to, że ja się za bardzo zawsze ekscytuję, i w pewnych momentach dochodzi do podnoszenia głosu, tupania nogami oraz innych bardziej lub mniej dziecięcych zagrywek.

U nas podobnie i też to jestem niestety ja. A z drugiej strony po czasie widzę pewien postęp - Pan chyba jednak trochę tresuje moją cierpliwość i spokój :D

Zwłaszcza, że jeśli pojawiają się  takie sytuacje to Pan przeważnie stwierdza, że odnoszę się do niego niewłaściwie i mnie zwyczajnie olewa ;/.

www.kutnowskagruparajdowa.pun.pl www.sound4u.pun.pl www.pokemonword.pun.pl www.one-piecepbf.pun.pl www.bleach-tales.pun.pl