nisza_E - 2014-04-12 09:26:00

Na jednym z forów, których byłam wcześniej uczestniczką wypłynął pewien temat. I wzbudził prawdziwą burzę:D

Jest uległa w wymiarze 24/7. Któregoś pięknego dnia, przychodzi i przyznaje się Panu, że go zdradziła. Mówiąc krótko: puściła się. W związku z czym, jej Pan zabrał ją na autostradę i kazał jej zarobić 200zł w ramach kary. Skoro się puściła to dziwkarstwo też nie powinno jej przeszkadzać.

Czy jest to ok?

Na sam początek nadmienię tylko, że założeniem jest bezpieczeństwo. Moim zdaniem ma to rację bytu, jeśli facet/faceci z którymi miałaby się puścić są podstawieni (ale ona o tym nie wie).

Lindsey - 2014-04-12 11:13:20

Okey. Miałoby rację bytu.

Ale ja nie wybaczę zdrady, i nie oczekiwałabym tego by Pan wybaczył mi.
Kara za zdradę jest dla mnie porównywalna z pogłaskaniem faceta który właśnie pobił staruszkę i ukradł biedaczce babuleńce całą rentę.

Pewnie chciałabym żeby winy zostały wybaczone, ale nie nie nie w przypadku zdrady...
NO nie ... Jakby Pan mnie zdradził to bym nie umiała mu chyba już nigdy w oczy spojrzeć ..
NO nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee :c

NIE OKEY ! O !

Ale zeby nie było.. zależy od związku. W moim przypadku nie, ale jeśli tak jak NI napisałaś, Byliby podstawieni i bezpieczeństwo byłoby zadbane to spoko ^^

nisza_E - 2014-04-12 13:09:38

Mnie się wydaje to o tyle sensowne, że kara jest adekwatna do winy. Jeśli lasce nie przeszkadza puszczanie się na lewo i prawo, to nie powinno i przeszkadzać branie za to pieniędzy ani to, że Pan chce żeby to zrobiła...

chococarmel - 2014-04-12 15:03:01

Nie, ja tak samo jak Lindsey nigdy bym nie wybaczyła zdrady i odwrotnie, nie oczekiwałabym 'pokuty'.

Jednak, jeżeli jej Pan na to przystał, i zachowane były środki bezpieczeństwa, to już ich sprawa.

nieskonczona - 2014-04-12 15:57:32

Generalnie to ich sprawa, jeśli oni rzeczywiście owi panowie byliby podstawieni (bezpieczeństwo). Ale osobiście czegoś takiego nie rozumiem. Może dlatego że jestem wybitnie monogamiczna i nie zgodziłabym się, żeby Pan miał mnie komuś oddać. Tu jest kwestia kary. Ale tak się zastanawiam i nie rozumiem tutaj motywów Dominującego. Jeśli jest jej w stanie wybaczyć i chce ją ukarać to dlaczego kara jest tym samym co to za co była karana. Jako Pan tej uległej nie chciałabym, żeby ktoś inny ją pieprzył, nawet jeśli by to miała być dla niej kara. Skoro uważam ją za dziwkę, to bym ją zostawiła i tyle. Nie wiem, czy wiecie o co mi chodzi, nie umiem tego ubrać dobrze w słowa ;P

nisza_E - 2014-04-12 16:37:39

No tak, ale zgadzam się z wami pod warunkiem że oprócz relacji w grę wchodzą uczucia. Wtedy tak naprawdę BDSM staje się nie ważny. Jest to koniec związku i w ogóle wszystkiego.

Inaczej to wygląda jeśli jest Suka, która nie kocha Pana. Miała kaprys, chciała się z kimś tam puścić. Zrobiła to bez pytania. Skoro jej ciało należy do Pana to nie mogła tego zrobić. Jemu w zasadzie jest to rura emocjonalnie, ale sam fakt tego, że złamała zasady jest dla niego wkurzające, w końcu należy do niego.

Kiedy relacja oparta jest na spotkaniach, w tym wypadku chodzi wyłącznie o posłuszeństwo.

Lindsey - 2014-04-12 19:50:58

To fakt, jesli w grę wchodzą uczucia- nie ma mowy o zdradzie.
Jesli to tylko relacja ( choc ja takowej sobie nie wyobrażam) to w sumie spoko, nie dochowanie wierności- kończy sie kara, lecz i tak i tak sobie tego nie wyobrażam....

nisza_E - 2014-04-12 23:18:30

Lindsey, chyba oto chodzi w karze, nie :->?

chococarmel - 2014-04-13 16:16:34

A ja podzielam zdanie nieskończonej.

A akurat w tej relacji, o której tu rozmawiamy raczej nie ma uczuć, albo obustronnych. Gdyby ta uległa na prawdę kochała swojego Pana, a nawet szanowała go, to nigdy by go nie zdradziła.

I ja także względem tej kary patrzę na przyszłość, jak dalej potoczyła się cała historia. Bo jeżeli taka była przez niego wydana kara, to także trzeba spojrzeć w jakim kontekście - czy po to by się zrewańżować, czy dla odpuszczenia win. Co do drugiej opcji, to trudno mi jest sobie to wyobrazić. Zdradziłaś mnie puszczając się, to teraz puść się na moich zasadach ? Dla mnie bez większego sensu. Dlatego według mnie tu w gre szybciej wchodził by odwet, tak jakby zemsta. Która i tak szybiej czy później ( a uważam, że w tym wypadku szybciej ) kończyłaby się rozstaniem. Tylko przed rozstaniem trzeba się przecież jeszcze jakoś odpłacić, co nie ? To też dla mnie w pewnym sensi nonsensowne zachowanie. Przecież nie od dziś wiadomo, że lepiej wydrapać sobie oczy :P

nisza_E - 2014-04-13 23:13:50

To ja wam powiem jak ja to widzę.

Jest relacja, w której ona stwierdza że oddaje się Panu. Jej ciało należy do niego i nie ma prawa decydować o tym, z kim idzie do łóżka a z kim nie. Nie łączą ich uczucia. Ona w pewnym momencie z takich czy innych przyczyn, puszcza się. Idzie z pierwszym lepszym gościem na imprezie.
W efekcie jej Pan stwierdza, że zupełnie nie szanuje Jego własności. A skoro tak, to i on nie musi szanować jej jako kobiety. Poddaje jej takiej karze. Moim zdaniem cholernie upokarzającej karze, która ma jej nauczyć tego, że tylko on decyduje o tym co, kiedy i jak wolno jej robić z ciałem, które należy do niego.
Później relacja toczy się zupełnie normalnie. Bo zdrada jako taka nie miała miejsca. Nie ma uczuć nie ma zdrady.

Dlaczego nie jest to zemsta? Bo kara ma ją czegoś nauczyć. Pokazać jej coś, czego wcześniej sobie nie uświadamiała. Upokorzyć ją.

A później wszystko wraca do normy, bo nie ma powodu do tego, żeby cokolwiek miało się zmienić lub zepsuć. Bo nie ma urazy. Jeśli nie ma urazy nie ma również zemsty.

chococarmel - 2014-04-13 23:18:27

Ni, widzisz to zależy od podejścia. Ja na przykład nie wyobrażam sobie takiego prawdziwego BDSM 24/7 bez uczuć. Jednak patrząc tokiem Twojego myślenia, to okej. W takim wypadku wszystko jest dozwolone. Jak to napisałaś - nie ma urazy, nie ma również zemsty. Jednak jaki to ma sens, skoro ona znowu się może puścić, a on jej znowu da tą samą karę ? A jej to wisi, może nawet jej się spodoba.

nisza_E - 2014-04-13 23:40:15

Też sobie nie wyobrażam BDSM 24/7 bez uczuć, ALE... Istnieją takie pary, które żyją w takich związkach. I twierdzą, że nie łączą ich żadne uczucia poza tymi związanymi z relacją (przywiązanie).

Widzisz, jeśli ona znowu się puści a on znowu da jej tą samą karę, to znaczy, że z ich relacją coś jest nie tak. Albo kara była zbyt mało dotkliwa i nie uświadomiła jej że jej Panu się to nie podoba (a to jest główny motywator do zmiany zachowania), albo jej przywiązanie do niego jest znikome, nie jest mu oddana, a więc w gruncie rzeczy to jego wina.

chococarmel - 2014-04-13 23:55:20

Tylko widzisz, jak dla mnie to trochę jakby błędne koło. Bo skoro by było to przywiązanie, o którym tu mówisz, to nie było by przecież zdrady. Nieprawdaż ?

nisza_E - 2014-04-13 23:58:47

W sumie masz rację - kiepskie określenie. Tytuł powinien być kara za puszczenie się:D?

chococarmel - 2014-04-14 00:16:58

:P No jasne, nie no według mnie zdrada działa na podłożu emocjonalnym, zdradzi cię ktoś, na kim ci zależy bo jeżeli taka osoba jest ci obojętne, to czy się puści, czy nie, to ci to wisi. No ale można by było popatrzyć na to tak, że jemu przecież zależało na tym 'ciele'. Po prostu na samym aspekcie zewnętrznym. Że jest to jego ciało i tylko on może robić z nim co chce.

nisza_E - 2014-04-14 00:29:32

Raczej na posłuszeństwie niż na ciele i poczuciu "własności".

chococarmel - 2014-04-14 00:32:13

Ale to jedynie ciało było jego własnością Przynajmniej tak bez aspektu emocjonalnego to tutaj odbieram.

nisza_E - 2014-04-14 10:48:57

Znaczy... Osobiście uważam, że taka kara byłaby jedynie wstępem do dalszej pracy nad uległą. Bo skoro postąpiła w ten sposób to albo popełniła głupi błąd, albo z jej przywiązaniem jest coś nie bardzo. W obydwu przypadkach, jeśli relacja ma się nie skończyć to wymaga to ciężkiej pracy.

Lindsey - 2014-04-14 11:58:19

Poza tym tak np. Dla mnie nie koniecznie seks jest zdrada...moze nią rownież byc nawet brak kontaktu fizycznego a swego rodzaju flirt czy dyskusja...

nisza_E - 2014-04-14 12:00:00

Myślę, że to wszystko zależy od konkretnego związku. Dla jednej zdradą będzie zaangażowanie emocjonalne w jakiejkolwiek formie by to nie było, dla drugiego kontakt fizyczny a dla trzeciego obydwa czynniki są nie do przyjęcia.

chococarmel - 2014-04-14 12:18:08

Według mnie zdradą nie jest sam kontakt fizyczny. Można zdradzić kogoś na podłożu emocjonalnym i jest to o wiele gorsze i bardziej bolesne.

nisza_E - 2014-04-14 12:23:09

Dla mnie osobiście kontakt fizyczny również jest zdradą - jeśli z jakiegoś powodu szukasz czegoś na zewnątrz i ryzykujesz utratę tej osoby dla chwili przyjemności to chyba jednak gdzieś nastąpił ten rozłam.

chococarmel - 2014-04-14 15:52:52

Chodziło mi o to, że nie tylko kontakt fizyczny z inną osobą jest zdradą. Chociaż i takiego nie akceptuję, ale o wiele dotkliwszym wydaję mi się ten emocjonalny.

nisza_E - 2014-04-14 16:58:10

A nie, no to w takim układzie się zgadzam ;)

ondyna - 2014-06-10 19:50:30

Bardzo zaciekawił mnie ten temat .

Jakoś podświadomie usprawiedliwiam ową uległą , ponieważ każdy medal ma dwie strony o czym kazdy z nas , z całą pewnością doskonale wie.

Żadna z nas nie wie, czy  nie była ona zaniedbywana przez swojego Pana , co  jest o wiele częstsze w relacji czysto "łóżkowej" , niżeli tej emocjonalnej ( przez rodziny, innych życiowych partnerów itd.)
Oczywiście, zasłużyła na ogromną karę, która wydaje mi sie adekwatna do  przewinienia. Jednak trzeba zauważyć, ze skoro to zrobiła, to  mogła również zachować owy występek  dla siebie , nie informując Pana o swoim przewinieniu , dzięki czemu uniknęła by kary ( skoro zdradziła, to  czym przy tym jest kłamstwo ?). Trzeba wiec docenić to, że przezwyciężyła obawy związane z przyznaniem się do winy i świadomie podjęła się naprawdę ciężkiej kary.


Sama kara jest dotkliwa, ale zdradzając , musiała liczyć sie z tym, że nie przejdzie jej to płazem .
Zostaje mieć tylko nadzieję, ze jej Pan zadbał o jej bezpieczeństwo, a nie wystawił "lwom na pożarcie" , bo wtedy świadczy to tylko o jego ignorancji i o tym, że jest nieodpowiednim człowiekiem , na nieodpowiednim " stanowisku"


A zdradą jak większość z Was się brzydzę. Chcę być jedyną uległą Pana  i nie wyobrażam sobie , jak ja mogłabym mieć więcej niż jednego właściciela.

chococarmel - 2014-06-10 20:10:40

Z jednej strony podzielam Twoje zdanie Ondyno, jednak ciągle uważam, że gdyby w relacji wystąpiła tak sytuacja, to po prostu powinni się rozstać. Nie widzę sensu ciągnięcia takiego związku. Zdrada powoduje ogromny ból u zdradzonego i nie jest adekwatna do żadnej kary.

ondyna - 2014-06-10 20:20:58

Ależ oczywiście Karmelku . Zgadzam sie , ze zdrada wywołuje ogromny ból, jednak jeśli jesteś z kims tylko dla spełnienia swoich potrzeb i fantazji, mieści się to już zupełnie w innych  kategoriach.

chococarmel - 2014-06-10 20:30:04

Zależy, jednak w takich właśnie układach także pojawiają się jakieś zasady typu : wyłączność, oddanie itp. Jednak co prawda w takim wypadku ból jest o wiele mniejszy, bądź i czasem go nie ma. Ale to już inna kwestia.

nisza_E - 2014-06-15 00:07:30

Hmmm... Dziewczyna zdradziła, dała (za przeproszeniem) dupy i należy jej postawić ołtarzyk, bo się przyznała...? Jakoś tego nie kupuję. Mnie to zupełnie nie przekonuje.

Rozumiem, jeśli popełniła błąd, dała się ponieść, zrobiła głupotę. Jeżeli zdradę zaplanowała, a potem jeszcze by się nie przyznała, to dla mnie w ogóle nie ma o czym rozmawiać - taka z niej uległa jak z koziej dupy trąba.

Karmelko, tak naprawdę jeśli relacja jest połączona ze związkiem, to karanie za zdradę... Hm... Kiedy rozpada się związek, to relacja tak naprawdę chyba nie ma już większego sensu ani znaczenia...

Gdyby w takim układzie jak przedstawiony nie było zasad pt. wyłączność czy oddanie to znów: jaki sens miałaby kara? Kara jest pewną konsekwencją złamania zasad, z czego wniosek że one w pierwszej kolejności musiały istnieć. Tyle tylko, że jeśli nie ma uczuć to nie urazy, zazdrości czy żałości z tym związanej.

ondyna - 2014-06-15 13:03:57

Nie , nie zasługuje na owacje, jednak skoro i tak okazała się oszustką , mając czelność zdradzic swojego Pana , to co jej "szkodziło" zostawic to dla siebie ?
Jej Pan nic by nie wiedział , a ona może zdałaby sobie sprawę ze swojego przewinienia i nigdy więcej do tego nie dopuściła. Wszyscy byliby ..."szczęśliwi"


Jeżeli chodzi o moje osobiste odczucia , to  gdybym na miejscu Pana tylko dowiedziała sie, ze moja uległa "szukała wrażeń" , bez zastanowienia bym ją zostawiła, ponieważ straciłabym do niej zaufanie. I nie ważne czy to zaplanowała czy też nie i w jakim żylibyśmy związku.

No właśnie. Możemy gdybać, ale nie znamy zasad i układu  panującego  w tej znajomości ...

Havoc - 2014-06-16 08:59:17

"hominis est errare insipientis in errore perseverare" (rzeczą ludzką jest błądzić, rzeczą głupców trwać w błędzie)

Jeśli się popełni błąd i uczciwie się do niego przyzna, to moim zdaniem zasługuje się na drugą szansę. Nie powinno się skreślać kogoś na podstawie jednego wybryku, niemniej stracone zaufanie trudno jest odbudować.

chococarmel - 2014-06-16 21:42:58

Tylko, że każdy wybryk ma swoje granice. Jeżeli się kogoś zdradzi, to nieważne czy przez głupotę, czy z premedytacją. Zdradzasz kogoś, kto nie jest jak widać dla Ciebie wart wierności, nie jest on/ona osobą na tyle ważną w twoim życiu. Więc jaki sens jest dalej trwać w tym ? Być ze sobą po to tylko, żeby być ? No chyba, że spełnia się w danej relacji tylko swoje instynktowne potrzeby, ale po co wtedy wierność ?

nisza_E - 2014-06-16 22:24:55

Np. dla utrzymania pewnych zasad? Np. bo Pan od niej tego wymaga...? Bo nie lubi się dzielić...? Monogamia nie zawsze wynika z miłości.

Szczerze powiedziawszy, nie do końca rozumiem waszą logikę. To kara nie specjalnie, no bo przecież skoro zdradziła to kara nie ma sensu, pojawia się obrona, no bo przecież się przyznała; a jednak z miejsca byście ją zostawiły. A gdzie ta druga szansa, a gdzie linia obrony...?

chococarmel - 2014-06-16 22:31:01

Nie oszukujmy się, w sumie nie ma czegoś takiego. Jest druga szansa, ale ta relacja zawsze będzie nadszarpnięta. To tak, jak z wazonem - gdy się stłucze, możesz go skleić, ale rysy zawsze pozostaną. Nie da się powrócić do stanu poprzedniego. I ja tu mówię już raczej o związku bdsm 24/7, ponieważ w zwykłej relacji opartej na seks-monogamia-wyłączność, to okej. Niech ona sobie go zdradza, a on ją za to kara.

nisza_E - 2014-06-27 20:47:50

Karmelko, nie wiem czy pisałam o tym już wcześniej (a wydawało mi się że kilkukrotnie to podkreślałam), ale takie rozważania mają miejsce wyłącznie pod warunkiem że w grę nie wchodzą uczucia.
Jak pisałam gdzieś wyżej, jeżeli pojawia się zdrada to relacja nie ma już żadnego znaczenia, bo relacja jest wyłącznie dodatkiem do uczuć. Stylem życia. To tak jak analizować zjedzonego z żalu ze zdrady burgera podczas gdy normalnie jesteście wegetarianami. To chyba nie w tym trochę rzecz, nie...?

niebieskookasu - 2015-04-19 16:11:07

To może ja trochę odgrzebię temat i niejako wrzucę kij w mrowisko bo... Wypowiem się z perspektywy uległej, która zdradziła swojego Pana. Niestety... Nie mam zamiaru usprawiedliwiać ani siebie, ani tamtej uległej, ani jej domina, który ukarał ją tak, a nie inaczej. Niemniej uważam, że karząc uległą w ten sposób ukarał samego siebie. Bo jeśli on (nie ważne z jakiego powodu) nie chce, żeby uległa oddawała się innemu facetowi, to nie i koniec. I z tej perspektywy uczucia czy ich brak nie mają tu znaczenia. Jeśli on ustala takie zasady to ona powinna się ich trzymać, jeśli się nie trzyma, to kara. Jeśli jej nie odpowiada to droga wolna... Tak ja rozumuję. Kwestia doboru kary, zależy od domina, zależy od uległej... Niemniej ta kara wydaje mi się nie na miejscu z dwóch powodów: po pierwsze ukarać ją tym samym za co została ukarana? Jaki to ma sens? Po drugie jeśli ja nie chcę, żeby mnie ktoś zdradzał, a ten ktoś to robi, po czym ja za karę znowu karzę mu zdradzić, to czy wszystko jest w porządku? To dla mnie nie jest kara tylko zemsta. Po prostu. Na zasadzie: "Chcesz się puszczać, to się puszczaj, ale pod moją kontrolą"... Nie, no sorry, nie kupuję tego. A jeśli autentycznie były między nimi uczucia, jeśli on coś do niej czuł i ukarał ją w ten sposób, to co mu to dało? Chyba sam siebie zranił, zafundował sobie kolejną zdradę. A jeśli mu na niej nie zależało. Nie było uczuć w tej relacji... To po co taka kara? Nie wiem. Nie trafia to do mnie.

Sama dopuściłam się zdrady wobec Pana. Wiem w jakim świetle mnie to stawia. Kiepskim. Nie chcę tej uległej, czy też siebie samej oceniać, ani tym bardziej usprawiedliwiać. Daleka jestem od tego. Ale nie znamy kontekstu, a to moim zdaniem wiele zmienia. Mogło być różnie. Może miała ochotę się puścić i się puściła z premedytacją. Może jej coś nie grało z Panem i nie umiała mu tego wprost powiedzieć, dopiero zdrada była jakimś przełomem... A może po prostu to była głupota, chwila zapomnienia, której żałuje? Może on ją ukarał, a ona po kilku dniach puściła się z kolejnym? Myślę, że to zależy na kogo trafi...

Nie po to by się usprawiedliwiać, ale po części po to by pokazać obraz sytuacji, a po części by podeprzeć swoje poglądy, powiem Wam jak to było u nas... Ja zdradziłam Pana, gdy nasza relacja dopiero się rozwijała. Trwała od miesiąca ledwie. Moje wcześniejsze kontakty seksualne w ogóle były bardzo nieliczne. Przypadkowe i takie pod wpływem chwili nie zdarzały się nigdy. Pan na początku ustalił, że kontakty z innymi mężczyznami będę miała ograniczone. A już tym bardziej nie ma mowy o jakichś bliższych kontaktach seksualnych. Ale dla mnie to nie problem. Normalka. Byłam nawet za. Nawet nie wyobrażałam sobie, (ba, do dziś sobie nie wyobrażam) sytuacji, w której mógłby być ktoś trzeci, nawet chwilowo w naszej relacji... Wtedy wydawało mi się, że te ustalenia są formalnością. Bo przecież mnie to nie dotyczy. Poza tym od zawsze byłam wierna swoim partnerom jeśli już ich miałam, brzydziłam się zdradą i co? Głupota + alkohol = jeszcze większa głupota. Studencki, weekendowy wyjazd do Niemiec, dużo alkoholu (którego zazwyczaj w ogóle nie piję), szybko urwany film. Jak wytrzeźwiałam to zasadniczo było po wszystkim... I co? Żałowałam. Z miejsca. Cholernie żałowałam i żałuję do dziś. Nie tylko ze względu na Pana, ale o dziwo - ze względu na Niego też. Mogłam się do niczego nie przyznać. Nie musiałam. Pan z pewnością o niczym by się nigdy nie dowiedział i żyłby sobie w błogiej nieświadomości. Tylko wiecie, ja nie potrafiłabym jednak dalej budować z Nim relacji na kłamstwie. A zależało mi na tym. Choć raczej nie można motywować tego uczuciami i mówić, że były między nami wtedy jakieś tam szczególne uczucia. Znajomość trwająca raptem od miesiąca. Na dodatek wówczas w fazie wirtualno-telefonicznej, jeszcze przed pierwszym realnym spotkaniem. Co tu można mówić o uczuciach? Niewiele. Może o zwykłej sympatii na tym etapie. Bo patrząc z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że już coś tam wtedy iskrzyło, ale pomału. I tylko iskrzyło. Od iskry do uczucia jeszcze długa droga. Jednak zależało mi na tym bym się przyznać. Bo nie umiałabym budować na kłamstwie podszytym zdradą. Liczyłam się z tym, że zostanę surowo ukarana i prawdopodobnie to będzie koniec naszej relacji. Miał pełne prawo pomyśleć: jakaś puszczalska panna, leci sobie w kulki, mam ją gdzieś. Nie pomyślał. Ukarał surowo. Perfidnie. Inaczej. Wybaczył. Dał kolejną szansę. I dziś po dwóch latach mogę powiedzieć, że mi ufa bezgranicznie. Za co Go podziwiam, bo nie wiem, czy JA bym tak potrafiła na JEGO miejscu. Uwierzył, że żałuję, że mi wstyd, dał szansę... Gdy rozmawialiśmy o tym z perspektywy czasu mówił, że wtedy jeszcze nic do mnie nie czuł, ale już coś iskrzyło, było sympatycznie, więc zdecydował, że spróbuje to pociągnąć... Pociągnął. I dziś do tego nie wracamy. Wiem, że ma do mnie bezgraniczne zaufanie. Tym mnie zadziwia i za to Go podziwiam.

Pokazałam Panu ten wątek na forum. Całą dyskusję. Stwierdził, że Jego zdaniem taka kara to nie kara, a zemsta na uległej i ukaranie samego siebie. Ja też tak uważam. I nie będę oceniać tamtej uległej i tamtego domina. Myślę, że naprawdę dużo zależy od ich relacji, tego co ich łączy, co każde z nich myśli o zdradzie, od okoliczności samej zdrady. Wiem jednak, że dla mnie taka kara, jak ta, którą tu omawiamy nie byłaby karą. Byłaby jedynie krzywdą, zemstą właśnie. Ale nie karą.

Co do przyznania się do winy... Nie uważam, że uległą należy teraz podziwiać bo się przyznała. To był jej obowiązek wobec Pana przyznać się. I już nawet abstrahując od tego przyzwoitość chyba wymaga. Nie wiem, może to też indywidualna kwestia. Ja nie miałam nawet przez moment wątpliwości czy się przyznać. Mimo panicznego strachu przed konsekwencjami i świadomością, że mogą być bardzo przykre dla mnie. Po prostu nie umiałabym tego nie zrobić. Tak już jestem skonstruowana. Jednak z drugiej strony, choć od początku było dla mnie jasne, że się przyznam, to jednocześnie nie zmieniało faktu, że przyznanie się było dla mnie cholernie trudne i wymagało to ode mnie wiele wysiłku.

Co do omawianej kary... Ja i mój Pan sobie takiej nie wyobrażamy. Jeśli ktoś sobie wyobraża, Jego sprawa. Poza tym też kwestia bezpieczeństwa już tu podnoszona... Być może to byli podstawieni faceci, tylko dziewczyna o tym nie wiedziała. A jeśli nie? Jeśli jednak w istocie tak było, tylko ona o tym nie wiedziała, to miała prawo czuć się zagrożona. Może się czuła, może nie. Ja bym się czuła. A czując się zagrożona nie potrafiłabym poddać się takiej karze. A czułabym się nie wiedząc co i jak... Ale to tylko mój punkt widzenia...

UległaSuka - 2015-10-06 01:12:23

Dopiszę swoją opinię do wątku :)

Mieszamy tematy układu suka/Pan z uczuciami.

Tak, tak wiem, że w życiu nie ma czarne białe i wszystko się przeplata, ale rzecz w tym, że wszystko zależy od tego co przeważy w danej sytuacji/związku.

Nie dyskutuję faktu, że suka się puściła, bo stało się. Pytanie co zwycięży czy uczucie oszukania, czy też chęć przyporządkowania sobie suki karą? Kara podana przez Niszę_E jest oczywiście bardzo surowa (pewnie, aby zobrazować maksymalnie sytuację), ale jeśli Pan lubi oddawać swoją sukę i go to podnieca, a wie że suka tego nie lubi, kara wg mnie będzie właściwa. Może też np. zadysponować pieniądze na jakąś swoją przyjemność i dla przykładu nic suce nie kupić... tak dla upokorzenia.

Temat sprowadza się do ustaleń początkowych i tego co zostało uzgodnione - jakie zasady etc.

pozdrawiam Forumowiczki <3

nisza_E - 2015-10-10 08:51:08

Tak jak pisałam wcześniej, moim zdaniem jeśli w grę wchodzą uczucia, to tak naprawdę jest to zupełnie inna dyskusja, o zupełnie innych relacjach międzyludzkich a nie o posłuszeństwie i konsekwencjach sensu stricte .

www.ojciecmateusz.pun.pl www.cyber-swiat.pun.pl www.zubr.pun.pl www.euphoria.pun.pl www.tibiaworldots.pun.pl