Uległość? Dominacja? To dopiero początek drogi...
Mój Pan kiedyś stwierdził, że nie ma czegoś takiego jak dominacja psychiczna bez wymiaru fizycznego. Reaguję na spojrzenie, na postawę, na aurę - ale to na dobrą sprawę też jest pewien wymiar fizyczny. To nie jest tak, że wymiar fizyczny to lanie tyłka, szarpanie za włosy i umiłowanie bólu. Domin może nie dotknąć kobiety i sprawić, że będzie robić tylko i wyłącznie to, co zostanie jej powiedziane; a i tak nie wiem czy rzeczywiście bez fizycznego wymiaru by to osiągnął.
Według mnie taki czysto psychiczny wymiar byłby porównywalny z dominacją wirtualną (w sensie tylko pisaną).
Offline
Jest w tym wiele racji. Faktycznie można by to do tego przyrównać - do wirtualnych zabaw.
Jednak jeśli ktoś bardziej odczuwa słowa niż gesty - a na pewno znajdą się tacy... To czemu nie ?
Nie będę komuś wybierać , oceniać i zabraniać doboru rodzaju BDSM do swoich własnych potrzeb i wymagań.
To mi się podoba w tym klimacie, jest elastyczny taki dopasowywujący się do ciała i umysłu.
Offline
Broń Boże ja nikomu niczego nie zabraniam - raczej zastanawiam się czy coś takiego, w taki sposób opisywanego w ogóle ma rację bytu i możliwość istnienia. Czy nie jest to po prostu ubieranie w piękne słowa czegoś, co na dobrą sprawę jest zupełnie czymś innym.
Offline
No tak zastanawia? to my si? mo?emy ... ale raczej sie nie dowiemy. Trzeba by?oby "si? przej?? w czyich? mokasynach
" by si? o tym przekona?
Offline
Dominujący wcale nie musi być sadystą. Sadysta to z definicji ktoś, kto odczuwa przyjemność/podniecenie przy zadawaniu bólu. A Dominujący równie dobrze może karać i zadawać ból, jako środek do osiągania celu, kara, środek wychowawczy i nie musi wcale z tego czerpać przyjemności.
Poza tym, istnieją mężczyźni, którzy samym głosem, gestem i aurą potrafią sprawić, że kobieta jest gotowa na wszystko, mężczyźni tacy potrafią dotrzeć do umysłu kobiety bez użycia siły.
Choć niewielu takich jest.
Ostatnio edytowany przez Crystal (2016-10-05 00:36:22)
Offline
Oczywiście, że Dominujący może nie być sadystą. Ale sądzę, że w każdym z nich siedzi taki mniejszy lub większy sadysta.
Myślę, że to czy ktoś jest sadystą czy też nie jest determinowane przez pytanie, po co ten ból zadaje? W jakim celu?
Bo jeśli dla przyjemności osoby Uległej, to raczej chodzi tutaj o jej pozytywne reakcje i podniecenie.
Jeśli dla dyscypliny, to nie ból jest celem a zaledwie środkiem.
Ale jeśli ktoś zadaje ból, żeby móc podziwiać każdy spazm i słuchać każdego krzyku osoby pod nim, to myślę, że jest sadystą. Nie obchodzi go czy to jest edukacyjne, czy sprawia komuś tym przyjemność. Po prostu lubi zadawać ból fizyczny i psychiczny dla własnej satysfakcji seksualnej.
Offline