Uległość? Dominacja? To dopiero początek drogi...
Dyskutant
Czyli tak jak w temacie, jakie są wasze opinie, doświadczenia, spostrzeżenia w tej kwestii ? Może znajdziemy tu zwolenników zabawy w ' Pana Doktora'
Mnie osobiście to przeraża, igły ( grrr... ). Wystarczy, że idę na jakikolwiek zastrzyk bądź badanie krwi a już mam pierwsze objawy ataku paniki. Zdecydowanie te praktyki nie są dla mnie. I chyba nigdy na tej płaszczyźnie się nie przemogę.
Ostatnio edytowany przez chococarmel (2014-04-08 16:57:42)
Offline
Starszy użytkownik
No igły to ja sobie w warunkach domowych nie wyobrażam, ale badanie ginekologiczne....
( wyjde na zboczucha )
Offline
Dyskutant
Tak szczerze to nigdy nie myślałam o badaniu ginekologicznym, ale to by było dość ciekawe doświadczenie w moim życiu, na pewno bardzo upokarzające, więc nie będę przyszłemu Panu podtykać takiego pomysłu pod nos
Offline
Starszy użytkownik
Uważam, że jeśli w ogóle bawić się w medical to tylko z doświadczonym (mam na myśli o dużej świadomości medycznej i wiedzy anatomicznej) Panem. Osobiście raczej bym się nie zdecydowała, mimo że nie mdleję na widok igły itd. Za duże ryzyko powikłań.
A badanie ginekologiczne wydaje mi się śmiesznym pomysłem Nawet bym na to nie wpadła
Offline
Dyskutant
Wszystko zależy jak wykonane i oczywiście przez kogo.
Offline
No to ja dostaję ataku paniki jak Pan tylko mówi na temat igieł. Mam autentyczne drgawki, zaczynam się pocić. Nie mówiąc o tym, że czasem jak Pan chciał mnie ukarać to pokazywał mi jak je odkaża, i jak tylko zbliżał się do mnie to zaczynałam wrzeszczeć. Więc chyba jednak mam odrobinę fobię.
Co ciekawe, jak idę na pobranie krwi (a latam co pół roku), to jest mi to rura. Oczywiście, jest to nieprzyjemne ale w sumie do przejścia.
A co do badania ginekologicznego, to w sumie też mnie śmieszy sama koncepcja A z drugiej strony, też jest to dla mnei strasznie nieprzyjemne, więc pewnie gdyby Pan to dobrze oprawił że tak to ujmę, to pewnie by jakoś przeszło, ale Pan musiałby mnie dobrze wystraszyć żebym go śmiechem nie zabiła
Offline
Starszy użytkownik
Niszo, ale czy Twój Pan ma wykształcenie medyczne, albo sanitarne, czy jest wykwalifikoway do tego by wbijać igły?
Ja sobie nie wyobrażam, by Pan naruszał strukturę mojej skóry ( nacięcia, nakłucia itd. ) i nei chodzi o to, że nie mam zaufania do Pana, ale nie mam zaufania do Jego zdolności i jak napisała nieskończona wiedzy anatomicznej.
Na szczęście Pan jest od tego daleki, a sam wpadł w panikę, gdy świeczka, którą kupiłam zaczęła iskrzeć i mnie "oparzył" niechcący, fakt, że więcej było Jego strachu niż efektu, bo została czerwona, nieboląca plamka.
Offline
Starszy użytkownik
To było raczej takie pytanie.. rzucone w eter.
Nawet jakby Cię przekuł... piercer czy tatuażysta też nie zawsze je ma... ale w jakiś sposób to jest wytłumaczenie Twojego strachu. Gdy idziesz oddawać krew tam są osoby wykształcone, mające doświadczenie, wiedzące co robią, a tutaj moze być podświadomy lęk o swoje zdrowie, naruszenie swojej skóry.
Offline
Dyskutant
Wiesz, uważam Łasiczko, że wszystko zależy od tego jak i w jakim miejscu dokładnie ktoś posługuje się igłą. Jeżeli chodzi o jakieś mniejsze i bezpieczniejsze praktyki, to sądzę, że nie potrzeba tu jakiegoś specjalnego wykształcenia. Jeszcze z kilka lat temu sama robiłam sobie i jakimś koleżankom kolczyki w różnych miejscach. Wszystko zależy od tego czy to umiesz i po pierwsze nie boisz się tego zrobić. Ale tak samo oczywiście co innego jest zwykły piercing typu : uszy, nos, pępek, a co innego taki gorset czy nawet sutek, gdzie przecież można uszkodzić każdy nerw.
Offline
Starszy użytkownik
Szczerze? Ja nawet ucha nie dałabym koleżance... i ogromnie żałuję, że zrobiłam w ogóle dziurki w "uchach" u kosmetyczki a nie u percera, bo walnęła mi je po prostu z pistoletu i uszy mi puchną, mam "gulkę", a dziurki są pod skosem i ciężko mi zakładać kolczyki:/
W sumie to tylko pokazuje, że nawet wykwalifikowana osoba moze zrobić krzywde... Ale jest wiele artykułów mówiących o tym, że kazde miejsce na ciele ( palce u rag, nóg, płaty uszu, nos) mają połączenia nerwowe z innymi częściami ciała i uszkadzając fragment tkanki można wywołać ból w innym miejscu.
Kilka lat temu będąc u lekarza analizowaliśmy moje "migreny" i daty od kiedy z tym problemem przychodzę i zanim przekłułam uszy nie bolała mnie głowa. Być może to tylko zbieg okoliczności, ale choćby akupunktura czy automasaże mają jakieś swoje uzasadnienie medyczne.
Akurat jeśli chodzi o wszelkie rany na ciele, a każda ingerencja w tkankę to rana jestem straszną hmm.. nie tyle panikarą, bo jak się oparzę czy skalecze iglą do szycia czy nożem nie wpadam w panikę, ale jestem bardzo sceptyczna do domowych zabiegów, tak samo do zabiegów kosmetycznych np. mikrodermabrazji, gdzie to też narusza skórę, a lekarze odradzają...
Offline
Starszy użytkownik
A ja się tak zastanawiam, czy medical to tylko igły? Tak się pytam z ciekawości, bo w sumie nigdy nie spotkałam się z opisem innych praktyk z tym związanych. A przepraszam: pojawiło się jeszcze badanie ginekologiczne hahahah (za każdym razem jak sobie o tym pomyślę, to chce mi się śmiać)
Offline
Dyskutant
Nie, ja czytałam jeszcze o nacinaniu penisa, warg sromowych, odcinaniu sutków, robięcu nacięć np czytałam o tym, że niektórzy Masterzy w typowych klimatach medical zostawiają podpisują się żyletką na swojej uległej ( wtedy chodziło chyba o pierwszą literę swojego imienia, czy nazwiska, ale zostawiane są różne charakterystyczne znaki ). Ekspertem w tym nie jestem, więc jak na razie tylko to przychodzi mi do głowy. Jednak najczęstrzymi narzędziami stosowanymi w medical są igły.
Offline
Czy nie ufam Panu? Ufam - bardzo często mam wrażenie że przykłada znacznie większą uwagę do bezpieczeństwa niż to faktycznie jest potrzebne.
Co do całej reszty - dla mnie to wszystko jest już mocno odjechane. Nie kręci mnie zupełnie i wydaje mi się na tyle niebezpieczne, że wykracza poza to co powinno być rozważane jako praktyki dopuszczalne. Ale to tylko jeśli ja bym miała stawiać granice
Chociaż temat znakowania jest mi już bliższy
Offline
Mnie to osobiście przeraża i odstrasza. Zupełnie nie jest dla mnie kręcące. Ale jak pisałam - dla mnie to głównie emocjonalne.
Co do kolczyków i przekłuwania, to ja miałam też mało fajne z tym przygody. Koleżanka przekłuwała mi ucho kolczykiem, ale roztargniona małpa zapomniała wyjąć zakrętkę. Efekt był taki, że musiała wyciągnąć kolczyk, ściągnąć zatyczkę i wsadzić jeszcze raz. Nie chcę tego pamiętać
Z kolei jak już w salonie piercingu przekłuwałam górną wargę (strasznie chciałam mieć coś na kształt pieprzyka Natalii Oreiro ), to pan zakładając rękawiczki powiedział: "proszę tylko nie panikować, bo będę musiał znaleźć igłą odpowiednią drogę" I wtedy cała krew mi odpłynęła z twarzy.
EDIT:
Dziewczyny, dyskusję o piercingu przeniosłam tu:
http://forumbdsm.pun.pl/piercing-57.html
Offline
Zabawy medical mają sporo uroku, mocny posmak fetyszu, dobry temat do medycznego role play. Ale tylko w wykonaniu osoby o porządnym przygotowaniu medycznym i przy użyciu porządnego sprzętu: wysterylizowanego i narzędzi ze stali chirurgicznej a nie jakichś sexshopowych czy domowych wynalazków.
Offline
Mnie ta tematyka kręci i nie uważam jej za bardziej "pojechaną" od innych praktyk.
Igły polubiłam bardzo.
Tak samo wzierniki ginekologiczne (nareszcie czegoś się wstydzę. tego widoku, który dostarczają Panu).
Pod medical podchodzi także cewnikowanie (umiejętnie wykonane jest przyjemne i dosyć ciekawe), zabawy krwią (ale to dopuszczam też tylko przy pobraniu igłą. Nacięć nie toleruję, gdyż zostawiają ślady. Po igłach wiadomo- po 2 dniach nic nie widać), kroplówkami, zastrzykami (tych ostatnich dwóch osobiście nie praktykowałam nigdy).
Offline
Dyskutant
A jak Alamajko wyglądają u Was zabawy krwią ? Zainteresowałaś mnie tym, jednak nie za bardzo wiem na czym to polega.
Ostatnio edytowany przez chococarmel (2014-06-26 21:43:25)
Offline
chococarmel napisał:
A jak Alamajko wyglądają u Was zabawy krwią ? Zainteresowałaś mnie tym, jednak nie za bardzo wiem na czym to polega.
W obecnym związku jeszcze nie było. Nie wiem czy będzie (ale chyba tak z tego, co zdążyłam wywnioskować). W poprzednim odbywało się to na wielu płaszczyznach- pobieranie w domu (wbita w żyłę igłą i ścieka sobie swobodnie jakaś tam niewielka ilość), dawstwo krwi na polecenie i w obecności tamtego kogoś, krew menstruacyjna, (dla mnie cholernie wstydliwe, tamtego partnera kręciło wybitnie). Zaczęło się od fascynacji przypadkowym skaleczeniem. Ileż było zabawy z tym, że ta krew kapie, leci, że można ją po mnie i sobie rozsmarować, zlizywać...
Oddanie jakiejś niewielkiej nawet ilości krwi właścicielowi ma dla mnie pewną ideologię. Takie tam romantyczne niemalże "żywienie" swoim ciałem Jak w pewnej durnej wielce książce- mężczyźni wampiry mieli swoje krwiczki żywicielki. Były ich wybrankami, kobietami, ale również służyło wzmacnianiu ich ciał swoją krwią.
Offline
Mnie to już przerasta. O ile jeszcze mogę moim małym móżdżkiem ogarnąć wstyd związany z krwią menstruacyjną, o tyle to:
alamajka napisał:
Ileż było zabawy z tym, że ta krew kapie, leci, że można ją po mnie i sobie rozsmarować, zlizywać...
Dla mnie już zakrawa na lekką paranoję. Ale jak pisałam w innym wątku - ta granica dla każdego jest bardzo różna i bardzo mocno przesunięta. Więc albo moja granica jest bardzo cofnięta, ale Twoja mocno wysunięta
Ale tak czy siak podziwiam za odwagę.
Offline